Społeczeństwo jedynaków. Dlaczego coraz więcej maluchów zostaje jedynakami?

Sprawdzamy dlaczego coraz więcej maluchów zostaje jedynakami czy rodzice świadomie decydują się na jedno dziecko.

rodzice z jedynakiem na spacerze


Podziel się na


2 + 1 staje się obecnie podstawowym modelem rodziny. To częściej świadomy wybór rodziców czy może sytuacja bez wyjścia, na którą nie mają wpływu? Co sprawia, że coraz więcej maluchów zostaje jedynakami?

Przyznanie słynnego 500+ – wbrew założeniom autorów programu – nie spowodowało w dłuższym okresie wzrostu dzietności. Zarówno w Europie, jak i w Polsce 2 + 1 staje się podstawowym modelem rodziny. Dlaczego? Możemy się domyślać, że część osób nie stać na więcej niż jedno dziecko, część kolejnego dziecka po prostu nie chce, a część – zwyczajnie nie może go mieć.

Statystyki? Nie w tej kwestii. Bo rodzice mają pełne prawo decydowania o kształcie swojej rodziny i żadnego obowiązku informowania otoczenia (nawet tego najbliższego) o pobudkach swoich decyzji. Dwie znajome mamy jedynaków zgodziły się jednak opowiedzieć naszym Czytelnikom o tym, dlaczego mają tylko (i aż) jedno dziecko.

rodzice z jedynakiem

To mnie przerośnie – historia Joanny i Mateusza

Olek, syn Joanny i Mateusza, przyszedł na świat niecałe trzy lata temu. Trudno już nazwać go jedynakiem – nie wiadomo przecież, czy rodzice nie myślą o ponownym powiększeniu rodziny. Ale Olek to właśnie jedynak i – jak twierdzi jego mama – raczej nic się w tej kwestii nie zmieni. – Tak, to prawda – niektórzy zaczynają pytać. Może nie pytać wprost, ale bardziej podpytywać czy sugerować, że pewnieu nas niedługo rodzina znów się powiększy. W końcu Olek już taki duży. Ale my nie mamy takich planów – zauważa 33-letnia dziennikarka z Krakowa. Joanna ukończyła studia dziennikarskie i włożyła ogrom pracy w to, by zdobyć pozycję zawodową, o jakiej marzyła. Zawsze była osobą bardzo aktywną. Lubi mieć dzień wypełniony po brzegi, kocha życie w biegu i nie potrafi długo usiedzieć w jednym miejscu. Jej praca wiąże się z częstymi wyjazdami. – Dlatego właśnie wizja rocznej opieki nad dzieckiem zawsze mnie przerażała. Bałam się, że nie udźwignę tego psychicznie, że to mnie przerośnie. Poza tym nie wyobrażałam sobie rezygnacji z pracy, której zdobycie tak wiele mnie kosztowało. W sumie to nawet nie chciałam sobie tego wyobrażać…

Z tego właśnie powodu Joanna długo odkładała decyzję o pierwszym dziecku. – Tak w zasadzie to ja jej nigdy nie podjęłam … Olka nie mieliśmy w planach. Na pewno jeszcze nie teraz – zdradza nam młoda mama. – Oczywiście kocham synka nad życie i cieszę się, że los zdecydował za nas. Gdzieś z tyłu głowy zawsze miałam to macierzyństwo i pewnie w końcu, kiedyś, za parę lat zrozumiałabym, że chcę tego spróbować. Ale może wtedy byłoby za późno? Jak zauważa Joasia, mały Aleksander to też oczko w głowie jej męża. Tata i synek świetnie się dogadują i uwielbiają spędzać razem czas.  Czy więc jej partner ma podobne zdanie w kwestii posiadania dzieci? – Zdecydowanie tak. Nie wiem czy tak będzie zawsze czy coś się w tej kwestii zmieni, ale póki co oboje jesteśmy zdania, że spełniamy się wystarczająco w roli rodziców w obecnej sytuacji.  Synek chodzi do żłobka, od przyszłego roku pójdzie do przedszkola. Ma mnóstwo kolegów i świetnie sobie radzi w kontaktach z dziećmi. Nic mu nie brakuje. I nam także. Jesteśmy szczęśliwi.

mama z dzieckiem tańczy na ulicy

Wymarzona gromadka – historia Ani i Piotra

Ania i Piotrek zostali rodzicami prawie siedem lat temu. Ich córka Weronika we wrześniu pójdzie do pierwszej klasy. Czy małżonkowie mają w planach ponowne powiększenie rodziny? – Na szczęście ludzie już przestali o to pytać. Ale pytali. Nawet jeśli nie nas, to naszych rodziców. I to nie było miłe. Młode małżeństwo po ślubie zamieszkało w rodzinnej miejscowości. Początkowo w domu rodziców Ani, ale z czasem udało im się postawić własny dom. To mała miejscowość, gdzie wszyscy się znają i lubią wszystko o innych wiedzieć. – Własny dom, względnie dobra praca, no i oboje z rodzin wielodzietnych – osiem lat po ślubie to powinni mieć co najmniej trójkę. Tak wygląda mentalność mieszkańców małych miejscowości. Nic się w tej kwestii nie zmieniło – zauważa Ania. A przecież oni mogli mieć zupełnie inne plany. Problem w tym, że mieli właśnie takie…

Zawsze marzyliśmy z Piotrkiem o gromadce dzieciaków. No może przesadziłam z tą gromadką, ale trójka to było takie minimum. Dziś próbuję pogodzić się z faktem, że prawdopodobnie nie będziemy mieć więcej dzieci. W przypadku Ani problemem z zajściem w kolejną ciążę okazała się endometrioza, która rozwinęła się w bliźnie po cesarskim cięciu. Wbrew przekonaniu niektórych, nie jest to błąd lekarzy, a powikłanie, które może spotkać każdą kobietę, która doświadczyła tzw. cesarki. – Zaczęło się od bólu przed miesiączką i w jej trakcie. Już to mnie zaalarmowało, bo zawsze przechodziłam miesiączki praktycznie niezauważalnie. Z czasem zaczęłam wyczuwać w bliźnie nieduże zgrubienie, które zaczęło boleć przy dotknięciu.Ból się powiększał, zaczął się pojawiać nawet w trakcie śmiania. Ania przeszła już laparoskopowy zabieg usunięcia endometriozy, ale choroba, niestety, powróciła. – Wiem, że ciąża, nawet w przypadku mojej choroby, jest możliwa, ale muszę się też liczyć z tym, że być może moja córka zostanie jedynaczką. I dlatego sugestie, że przydałoby jej się rodzeństwo, zwyczajnie bolą.

rodzice z jedynakiem

Jedno dziecko – tysiące powodów

To tylko dwie historie spośród tysięcy. Za każdą mogą stać inne argumenty i przyczyny. Niektóre decyzje są solidnie przemyślane i pewne, inne ciągle wymagają przemyślenia, a w przypadku jeszcze innych – myślenie nie ma żadnego znaczenia. Są niezależne od nas samych. I choć nie należą do nas, mamy prawo zachować je przed innymi. Bo to, czy nasze dziecko jest jedynakiem –  teraz, tylko na jakiś czas czy może już na zawsze – to wyłącznie nasza osobista sprawa. Fakt, że nie zawsze mamy możliwość zdecydować o kształcie naszej rodziny nie oznacza, że mogą decydować o nim inni ludzie.

Pytania w stylu: „Kiedy drugie?”, „Nie myślicie o kolejnym?”, „Nie chcecie więcej dzieci?” czy sugestie: „Przydałaby mu się siostrzyczka”, a jej braciszek to pytania naruszające naszą intymność i tak powinny być traktowane. Pytający o te kwestię powinien mieć świadomość, że w ten sposób wchodzi do naszej sypialni i to przez okno. A często nie wie, że zagląda wprost do lekarskiego gabinetu, w którym pytania o chęci są zwyczajnie bolesne.

Przestańmy traktować jedno dziecko jako problem.  Jeśli ktoś ma jedno dziecko, to znaczy, że ma jedno dziecko – nie że ma problem. Jeśli problem rzeczywiście istnieje, raczej nie będziemy w stanie pomóc. Przynajmniej nie przeszkadzajmy.