Sposoby mam na panowanie nad emocjami

Po tym, jak post zagranicznej blogerki dotyczący tego, jak zapanować nad zniecierpliwieniem względem swojego dziecka opanował internet, postanowiliśmy sprawdzić, jak nasze znajome mamy radzą sobie z panowaniem nad emocjami!

mama i córka


Podziel się na


Shauna Harvey to jedna z zagranicznych blogerek parentingowych. W ostatnim czasie podzieliła się z czytelnikami sposobem na to, jak okiełznać emocje względem swojego 4-letniego dziecka, a co więcej – jak przekuć je w coś dobrego.

Pomysłowa mama nosi na nadgarstku pięć gumek do włosów. Każda z nich jest symbolem przypadku, kiedy straci panowanie nad sobą lub mówi coś niemiłego do swojego synka – w takiej sytuacji przekłada gumkę na drugi nadgarstek. To jednak nie wszystko. By „odzyskać” gumkę musi zrobić pięć interesujących, miłych, pozytywnych rzeczy ze swoim dzieckiem. Dlaczego właśnie pięć? Jak twierdzi Shauna potwierdzone zostało, że aby odkupić jedną złą reakcję i odzyskać przyjazną relację z drugą osobą, trzeba wykonać właśnie pięć pozytywnych czynności. Pomysł banalny w swej prostocie, ale jak twierdzi autorka – niezwykle skuteczny.

Zainspirowani tematem zapytaliśmy mamy trójki łobuziaków, jak sobie radzą z rosnącym zniecierpliwieniem i złością względem swojego szkraba. I ku naszemu zaskoczeniu, każda miała coś do powiedzenia w tym temacie!

Nie krzykiem, a śpiewem

Mam taki sposób – śmieje się Kasia, mama 2-letniej Oli. – Olka, jak każdy dwulatek, ma swoje humory, a ja – jak każda matka – swoją cierpliwość. Kiedy młoda po raz setny z rzędu próbuje udowodnić mi, że bunt dwulatka to żadna fikcja, chce mi się wrzeszczeć ze złości. Co wtedy robię? Śpiewam. Domyślam się, że musi to wyglądać komicznie – na środku pokoju zalany łzami złości dzieciak, a tuż obok dająca popis wokalny mama. Ale – o dziwo – to naprawdę działa! Kasia opowiada, że sięga po naprawdę rozmaity repertuar: – W takiej sytuacji nie mam czasu zastanawiać się, co by tu wybrać. Raz jest „Pszczółka Maja”, innym razem moja ulubiona „Tamta Dziewczyna”. Jak wokalne popisy mamy działają na córkę? – Jak magia. Młoda przestaje krzyczeć i przygląda mi się ze zdziwieniem, a potem słucha, nadal lekko pochlipując. Z czasem chyba sama zapomina, o co narobiła tyle krzyku – śmieje się pomysłowa mama.

dziecko na rękach u taty

Po turecku i do dziesięciu

Zawsze inspirowała mnie joga. Wprawdzie nigdy nie znalazłam czasu, żeby zacząć ją uprawiać na poważnie, ale pewne elementy stosuję w wychowaniu dziecka – mówi z uśmiechem Natalia, mama 20-miesięcznego Kajtka. Kajtek jest raczej grzecznym chłopcem, ale jak każdemu maluchowi, zdarza mu się złościć bez wyraźnego powodu. – Co wtedy robię? Siadam po turecku, składam ręce jak do modlitwy i liczę do dziesięciu – opowiada młoda mama. Liczenie pozwala zahamować rosnącą frustrację i okiełznać emocje, ale w sposobie Natalii tkwi dodatkowa tajemnica: – Kiedy siadam na podłodze „schodzę do poziomu Kajtka”, staję z nim twarzą w twarz jak równy z równym – tracę przewagę. Choć Natalia opowiada o swoim sposobie z lekkim przymrużeniem oka, musimy przyznać, że coś jednak w nim jest. Już samo wykonanie opisanych czynności skłania do przesunięcia uwagi z narastającej frustracji i odsuwa moment niepotrzebnego wybuchu w czasie. Jak się okazuje – najczęściej bezpowrotnie: – Kiedy skończę liczyć zwykle zdążę już sobie uświadomić, że krzykiem wiele nie zdziałam – uspokajam siebie, a potem synka.

dziewczynka

Setka naprawdę pomaga!

Ewelina, mama 12-letniego Olka i 3-letniej Antosi przyznaje, że przy dwójce dzieci można stracić nerwy. – Do tego stopnia, że przestałam już nawet szukania sposobu na to, jak nad nimi panować – śmieje się. – Myślę, że każdej mamie zdarza się wybuchnąć i nie ma się czego wstydzić. Trzeba jedynie umieć szybko zapanować nad nerwami i wrócić „do pionu”. Ewelina przyznaje, że zdarzy jej się krzyknąć na synka czy córkę, ale za to nigdy nie stosuje wobec nich żadnych kar – nawet, jeśli naprawdę na to zasłużą. Kogo karze? Samą siebie! – Kiedy rzeczywiście wybuchnę i krzyknę na dziecko, solidnie to potem odpracowuję – śmieje się. Jak się okazuje, inspiracją dla Eweliny był nie kto inny jak nauczyciel matematyki. – Pamiętam jeszcze z podstawówki, jak nasz nauczyciel, pan Radosław, za każde niepotrzebne odezwanie się do kolegi czy koleżanki kazał nam pisać w zeszycie zdanie: Nie będę rozmawiał na lekcji matematyki – i to po sto razy! Po każdym wybuchu złości mama siada więc dzielnie przy stole i pisze: Nie będę krzyczeć na moje dziecko… – Choć może się to wydawać śmieszne, naprawdę pomaga! Za każdym kolejnym razem, kiedy chcę krzyknąć, uświadamiam sobie, że właśnie łamię dane samej sobie słowo – a okłamywanie samego siebie boli najbardziej!

Jesteśmy ciekawi, czy Wy także macie własne sposoby na panowanie nad emocjami przy dzieciach? Czekamy na komentarze!