Święta oczami dziecka i oczami dorosłego

Z czym kojarzą nam się święta Bożego Narodzenia? Przede wszystkim z oczekiwaniem. Czekamy na pierwszą gwiazdkę, na świąteczną kolację, na Świętego Mikołaja.



Podziel się na


Czekamy na odpakowanie prezentów, czekamy na pasterkę… A co robimy zanim nadejdą? Też czekamy. Na święta. A jednak, czas ten widziany oczami dziecka i oczami dorosłego różni się od siebie znacząco. Jako dzieci – umiemy się cieszyć, kiedy już nastanie. Jako dorośli – doceniamy dopiero, kiedy minie.

Święta oczami dziecka

Niewątpliwie święta z dzieciństwa kojarzą nam się jako niezwykłe, magiczne wręcz wydarzenie. Trudno się dziwić, skoro cały świat przyjmował wtedy scenerię jak z bajki. Za oknem biały puch, w ogrodach śniegowe bałwany, w oknach kolorowe światełka. Jednak najcudowniej zawsze było w domu. Wysoka aż do sufitu choinka, kuchnia wypełniona zapachem piernika i pomarańczy, w tle dźwięki kolędy. Wszyscy nagle stawali się dla siebie wyjątkowo mili i nawet pomoc rodzicom w sprzątaniu okazywała się przyjemnością. Wszystko miało właściwy sobie urok – pomaganie mamie w wypiekach, robienie ozdób na choinkę, sklejanie bibułkowych łańcuchów, przekłuwanie cukierków. Atmosferę świąt trudno do czegokolwiek porównać, jednak najpiękniejsze było to, że SĄ. Wtedy żadne z nas nie zastanawiało się nad tym, co nastąpi „po”.

Dlaczego? Może dlatego, że okres „poświąteczny” także miał swój urok? Wreszciemożna było „wypróbować” gwiazdkowe prezenty, wreszcie mama pozwalała zjeść cukierka z choinki, pysznego ciasta zostawało na kolejny tydzień, no i rzecz jasna – zawsze można było liczyć na Kevina. W tym właśnie tkwi sekret – święta oczami dziecka trwają dłużej niż trzy dni. Rozpoczynają się na długo przed 24 grudnia, a kończą – nie wcześniej niż z początkiem nowego roku.

Święta oczami dorosłego

Każdy z nas inaczej przeżywa święta. A jednak, w dzisiejszym zabieganym świecie nie sposób wręcz uniknąć przedświątecznej gorączki. Mimo, że jak co roku obiecujemy sobie: tym razem wszystko zrobię wcześniej, zwykle i tak większość rzeczy zostaje na ostatnią chwilę. Praca, stres, obowiązki, nieustanny brak czasu. Wszystko to sprawia, że wielu z nas uodporniło się już na wysiłki producentów, którzy raczą nas świąteczną atmosferą od połowy listopada. „Jakoś nie czuję atmosfery świąt” – slogan ten, dość dziś powszechny, to silny policzek dla reklamodawców, którzy przekonują od tygodni, że tego roku prezenty warto kupić wcześniej.

Właśnie to sztuczne budowanie świątecznej atmosfery tam, gdzie jej w istocie nie ma, sprawia, że znieczuliliśmy się już na ową „magię”, o której wszyscy tak wiele mówią, a której, co ciekawe, nikt już nie odczuwa… Wprawdzie nie ma kompletnej listy obowiązków, jakie należy wykonać przed świętami, jednak wiele rzeczy po prostu „pasuje” zrobić. Gruntowne wysprzątanie mieszkania, umycie wszystkich okien, generalne zakupy, samodzielne przygotowanie wszystkich wigilijnych dań, upieczenie ciast, prezenty dla całej rodziny… Trudno ukrywać, że brak śniegu, który już po raz kolejny zawodzi, skutecznie utrudnia wejście w świąteczny nastrój. Jesienne liście (teraz już brudne i zmoknięte) z trudem bowiem wpisują się w scenerię Bożego Narodzenia

Cieszmy się, że SĄ…

Wszystko to sprawia, że nim się obejrzymy, święta przychodzą i odchodzą, a oczekiwana ulga z powodu tego, że „jakoś to wyszło”, wcale się nie pojawia. Wręcz przeciwnie – czujemy raczej pustkę, rozczarowanie i żal. Święta, święta i po świętach – powtarzamy jak mantrę rok po roku. Trudno się dziwić, że szkoda. Przecież nawet tych świąt nie poczuliśmy. Kolacja minęła szybko jak nigdy (albo raczej – jak zawsze), potrawy, mimo obaw, wszystkim smakowały, a prezenty – ucieszyły szalenie.

No więc – czy warto było? Może zamiast przygotowywać perfekcyjne święta, skupmy się na tym, żeby „perfekcyjnie” je przeżyć? Może świat się nie zawali, jeśli w tym roku na choince zamiast bombek w najmodniejszym kolorze sezonu zawisną własnoręcznie wykonane ozdoby? Może świat się nie zawali, jeśli zamiast trzech pięknie wyglądających ciast z cukierni postawimy na stole jedno – zrobione wspólnie? Może świat się nie zawali, jeśli zamiast kupować prezenty dla każdego z domowników, rozlosujemy się wzajemnie i każdy podaruje coś jednej osobie? Zamiast skupiać się na tym, co zrobić, żeby święta BYŁY takie jak trzeba, cieszmy się tym, że SĄ. Boże Narodzenie widziane oczami dziecka i dorosłego wcale nie musi się różnić! Przecież to wszystko zależy od nas samych…