Trend Body Positivity. Na czym polega? Czy ma wyłącznie dobre strony?
Czasem ciężko nadążyć za różnymi trendami, ruchami i wszelkimi pomysłami czy ideami, które stają się popularne. Może to dobrze, bo wiele z nich tak szybko jak się pojawia – znika nie wnosząc do naszego życia niczego. Niektóre zostają na dłużej i warto się nad nimi pochylić.
Każdy powinien być taki sam…
…i do tego – idealny. Szczupły i ładny (ale w konkretny sposób). Obraz piękna promowany przez media i reklamy nie jest elastyczny, nie wybacza i nie dopuszcza odstępstw od tego, co uważa się za estetyczne. Jak sylwetka, to tylko taka. Jak twarz, włosy – tylko takie. Nie ma miejsca na indywidualizm. Każdy, jeśli chce się wpasować w ramy piękna, musi spełnić konkretne wymagania. Niestety, tak właśnie wygląda papka, jaką kobiety są karmione od lat dziecięcych. Efekt? Chyba każdy może dostrzec na ulicach i w mediach społecznościowych.
Jeśli zmienia się „moda” i co innego zostaje zaklasyfikowane jako piękne, wszyscy porzucają poprzedni typ i podążają za nowym. Przykład? Proszę bardzo. Kiedyś ideałem była bardzo chuda sylwetka modelki. Dziś to sylwetki i twarze sióstr Kardashian – pełne biodra i piersi, duże pośladki, duże usta i długie włosy. Photoshop przyczynił się z kolei do tego, że trudniej nam wybaczyć takie „paskudne niedoskonałości”, jak cellulit (ile to razy gazety i portale plotkarskie rozwodziły się nad zauważonym z ukrycia cellulitem jednej czy drugiej gwiazdki, podczas gdy to dla kobiet stan zupełnie normalny), rozstępy, rozszerzone pory, niedoskonałości…
Musisz być piękna!
Jeśli ktoś nie wpasuje się w powyższy kanon piękna – ma inny typ urody, inną sylwetkę, czy też w jakikolwiek sposób od niego odbiega, często nie akceptuje siebie. Pojawiają się ogromne kompleksy i wręcz obsesyjne dążenie do tego, by wpasować się w wymagania społeczne. Wszystko to można sprowadzić do krótkiego stwierdzenia, że przestajemy lubić siebie, ponieważ z otoczenia dostajemy informacje, że w kwestii wyglądu coś z nami nie tak. Dlatego katujemy się dietami i ciężkimi treningami, zamiast traktować swoje ciało z, patetycznie mówiąc, miłością i próbować dążyć do wykorzystania własnego potencjału zamiast uganiać się za czymś nieuchwytnym bezsensownym.
Body Positivity – czym jest?
Body positivity to ruch, który zachęca do akceptacji siebie niezależnie od kształtu i rozmiaru ciała, koloru i długości włosów, koloru skóry czy też różnych „mankamentów” urodowych (warto przypomnieć, że dla wielu osób nawet… piegi to mankament!). Promuje życie w zgodzie ze sobą, pokochanie siebie ze wszystkimi niedoskonałościami i nie ocenianie się tylko przez pryzmat wyglądu. Z drugiej strony w Body-positivity chodzi również o to, by traktować innych podobnie. Zauważać i akceptować ogromną różnorodność a odrzucać schematyzowanie, ujednolicanie, kategoryzowanie i narzucanie konkretnego „ideału”, do którego każdy ma dążyć.
Co złego jest w Body-positivity?
Jak wszystko, tak i ten, z gruntu dobry i pozytywny trend można wypaczyć i pójść w hołdowaniu mu za daleko. I tak na przykład kobiety, które lubią obfity makijaż są często piętnowane, jako te, które na pewno w związku z tym nie akceptują siebie, a zakrywając twarz kosmetykami kolorowymi utrwalają nierealistyczne standardy piękna.
Ktoś się odchudza? Nie kocha siebie, nie akceptuje swoich krągłości i dąży do znienawidzonego „kanonu”. A co, jeśli kobieta zwyczajnie lubi się malować? Albo jeśli chce schudnąć żeby poczuć się lepiej i podchodzi do tego zdrowo, bez żadnej ukrytej ideologii? W ferworze body postivie zapominamy często o tym, że ruch ten promuje właśnie różnorodność, czyli w skrócie – każdy może robić ze swoim ciałem co chce!
Otyłość jest ok?
Druga ciemna strona body positive – akceptowanie otyłości i zachęcanie do gloryfikowania jej. I nie chodzi tu o otyłość z powodów zdrowotnych, ale o tę wynikającą z zaniedbania. Obecnie każdy, kto krytykuje lub zwraca uwagę osobom otyłym jest okrzyknięty tym, który uprawia tzw. body shaming (czyli zawstydzanie, upokarzanie kogoś ze względu na wygląd). Każdy musi krzyczeć, musi uznać, że taka osoba jest piękna.
Niestety, to bardzo szkodliwe. Bo otyłość z zaniedbania nie jest piękna, nie jest zdrowa. Nie świadczy o tym, że kocha się swoje ciało, ale wręcz przeciwnie – szkodzi się mu, krzywdzi. Akceptacja i wręcz gloryfikowanie takiego stanu rzeczy nie jest w porządku. Nawet body positivity ma swoje granice.