Wyprawka według Agaty

Można dyskutować, czy to rzeczy niezbędne czy raczej gadżety – jestem przekonana, że gdybym miała znowu zostać mamą, znalazłyby się na mojej wyprawkowej liście. Obowiązkowo!

mama trzyma córkę na kolanach


Podziel się na


Przygotowałam dla Was listę kilku przedmiotów, które przetestowane przeze mnie przy pierwszym dziecku, sprawdziły się równie dobrze przy kolejnym. Można dyskutować, czy to rzeczy niezbędne czy raczej gadżety –  jestem przekonana, że gdybym miała znowu zostać mamą, znalazłyby się na mojej wyprawkowej liście. Obowiązkowo! O to, co znalazło się w niemowlęcej wyprawce pytamy naszą redakcyjną koleżankę, mamę dwóch córek – Agatę. 

Ciuszki, pieluszki, smoczki – są obowiązkowym elementem wyprawki i mało która z nas zastanawia się nad tym, czy je kupić. Co najwyżej w jakich kolorach albo jakiej firmy, ale to już zdecydowanie kwestia gustu. Są jednak takie przedmioty, które w wyprawce znaleźć się nie muszą. Jedni chwalą, inni odradzają, a my zachodzimy w głowę, czy warto ją sobie nimi zaprzątać. Sprawdźcie, co sprawdziło się u mnie.

dziecko czyta ksiązki

Kokon niemowlęcy

Dla mnie absolutny hit. Bo mimo, że wygląda dość niepozornie, sprawdza się doskonale w wielu codziennych i niecodziennych sytuacjach. Pewnie wiecie, co to takiego, ale dla tych, którzy jeszcze nie mieli z nim do czynienia: kokon to niewielki owalny materacyk, na obrzeżach którego znajduje się miękka „tuba” zabezpieczająca przed ewentualnym upadkiem dziecka. Zapewnia maleństwu bezpieczeństwo i komfort, ponieważ pozwala odwzorować warunki, jakie pamięta ono jeszcze z brzuszka mamy. Kokon można umieścić w łóżeczku i w wózku, gdzie zapewni maleństwu idealne warunki do spania. Jeśli niemowlę śpi w łóżku razem z rodzicami, kokon pozwoli „zabezpieczyć” dla niego odpowiednią i bezpieczną przestrzeń – bez obaw, że maluch spadnie z łóżka albo że zostanie przygnieciony (cóż, takie wypadki miały miejsce).

dziecko śpi na sofie

Kokon można też położyć na sofie, kanapie, podłodze, zabezpieczając tym samym malca przed „wyturlaniem się” poza jego obręb. Można go używać jako przenośne łóżeczko czy leżaczek. Sprawdzi się też świetnie podczas przewijania – zapewni ciepłe podłoże i ograniczy ruchy aktywnego malucha. Niezaprzeczalną zaletą kokonów jest to, że „rosną” razem z dzieckiem! Mogą być stosowane już od pierwszego dnia życia i sukcesywnie powiększane przy pomocy specjalnych sznureczków. A poza tym wszystkim – już tak zupełnie między nami – są po prostu piękne! Wykonane z delikatnych materiałów w urocze wzory i kolory – ja nieomal nie kupiłam trzech! Rozrzut cenowy oczywiście ogromny: od około 50 do nawet 300 zł. Cena naszego lekko przekroczyła 100 zł i z pewnością w niczym nie ustępował on tym najdroższym modelom.

Podgrzewacz do butelek

Choć wielu zapewne powie: Jak to? Przecież podgrzewacz to obowiązkowy element wyprawki. Nad czym tu dywagować? Ja mówię: nieprawda. Mam w otoczeniu co najmniej kilka osób, które podgrzewacza nie używały albo nie używają. Nie mam w zwyczaju forsować wśród znajomych swoich macierzyńskich wyborów, ale Wam powiem otwarcie: jeśli go kupicie, będzie najczęściej używanym sprzętem w Waszym domu (o ile oczywiście Wasz maluch przeszedł już na mleko modyfikowane).

dziecko układa klocki

Mówiąc najprościej: umieszczamy butelkę z wodą w podgrzewaczu i włączamy przycisk ON. Urządzenie informuje nas o tym, że woda osiągnęła już optymalną temperaturę i utrzymuje ją aż do czasu wyjęcia butelki. Oczywiście wybór podgrzewaczy jest ogromny. Posiadają różne dodatkowe programy, dzięki którym można dopasować sposób ich działania do swoich preferencji. Niektóre mają też timer, który pozwala na automatyczne podgrzewanie posiłku o ustalonych porach. My zdecydowaliśmy się na jeden z prostszych, ale polecanych modeli – podgrzewacz firmy Oro Med za około 100 zł. Zakochałam się w nim do tego stopnia, że kiedy moje dziecko przestanie pić mleko, zacznę w nim chyba podgrzewać wodę na herbatę.

Karuzela nad łóżeczko

Większość rodziców decyduje się na jej zakup – stają jedynie przed pytaniem: jaki model wybrać? Nasz wybór padł na karuzelę firmy Fisher Price z serii Prescious Planet, która sprawdziła się doskonale przy dwójce dzieciaków. Karuzela posiada wiele funkcji i trybów pracy. Za pomocą znajdujących się na panelu przycisków możemy włączać dziecku odgłosy natury, dźwięk bicia serca oraz muzykę klasyczną (Bach, Mozart, Beethoven). Na baldachimie zawieszono 4 pluszowe, kolorowe zabawki: delfinka, misia, lewka i krokodyla. Dwufunkcyjny projektor wyświetla postacie zwierząt właśnie na baldachimie bądź na suficie – po ściągnięciu baldachimu. Karuzela została wyposażona w pilota, dzięki któremu możemy zdalnie sterować urządzeniem bez wchodzenia do pokoju maluszka (genialne!)

dziecko układa klocki

Tak wiem, że obecnie wybór tego rodzaju urządzeń jest praktycznie nieograniczony. Sama przed narodzinami drugiej córki miałam zamiar kupić coś nowego: może mniej kolorowego? Bardziej kontrastowego? A może jakieś subtelne szarości połączone z błękitem…? W końcu to takie minimalistyczne połączenia są teraz w modzie i wyglądają najbardziej „stylowo”. Na szczęście w całym tym zamieszaniu o stylu zapomniałam i z konieczności nad łóżeczkiem drugiej córki zawisła karuzela, która była w domu. Miała być tam na chwilę – została na „zawsze”. Muzyka wyjątkowo przypadła córce do gustu – zaraz po jej włączeniu mała się uspokajała i słuchała z uwagą (swoją drogą melodie są naprawdę przyjemne i działają relaksująco). To właśnie przy dźwiękach karuzeli córka po raz pierwszy zasnęła sama w łóżeczku! Bardzo szybko zaczęła też zwracać uwagę na przesuwające się na baldachimie cienie i potrafiła długo śledzić ich ruch. Z czasem zaczęły interesować ją same zwierzątka, które chętnie łapała. Karuzelę z bólem serca musiałam już zdjąć, bo moja dwulatka zaczęła przy niej solidnie majstrować (do tego stopnia, że prawie zdjęła kopułę). Obecnie szukam dla niej nowego miejsca w domu. Może zamontuję w kuchni zamiast radia? Karuzelę zakupiłam za cenę około 200 zł. Niestety obecnie nie jest dostępna w sprzedaży, ale można znaleźć używane egzemplarze na serwisach zakupowych.

dziecko bawi się w piaskownicy

Woreczki na zużyte pieluszki

To już naprawdę nie można zawinąć pieluchy w zwykły woreczek?! Można, pewnie. Tylko po pierwsze: nie wszystkie woreczki śniadaniowe mają odpowiedni rozmiar, żeby pomieścić pieluchę z obszerną zawartością. Po drugie: takie woreczki sprawdzą się jedynie w sytuacji, kiedy mamy już namierzony kosz na śmieci, do którego rzeczoną pieluchę wrzucimy. I żadnemu chyba rodzicowi nie trzeba tłumaczyć, dlaczego. Zużyta pieluszka – pachnie, mówiąc delikatnie, nieprzyjemnie. A zapach ten ewoluuje wraz z upływem czasu.

Woreczki na zużyte pieluszki niwelują wspomniany zapach, a co więcej – same pięknie pachną! (chyba, że ktoś woli bez zapachu, to i takie oczywiście dostanie). Sprawdzą się zarówno na spacerze, jak i na zakupach, u lekarza czy podczas wizyty u znajomych. Pieluszkę zawiniętą w taki woreczek możesz nawet położyć obok siebie na kanapie i uwierz: nikt się nie zorientuje, co jest w środku! W każdym razie – my się bez nich nie ruszaliśmy. Ceny woreczków różnią się w zależności od wielkości opakowania i firmy, najtaniej to około 4 zł za 50 sztuk.

Kolejne sprawdzone przez nas i polecane produkty już wkrótce!

Zdjęcia autorstwa Karolina Grabowska z Pexels