Zanim pojawiły się wózki, czyli w czym noszono kiedyś dzieci w Polsce

Dziś wózki zdominowały rynek dziecięcych „środków transportu”. Kiedyś ich jednak nie było… Jak w tedy „noszono” dzieci?



Podziel się na


Dziś rodzice nie wyobrażają sobie życia bez tych małych pojazdów – przewożenie w nich dzieci jest nie tylko sprawne, ale i wygodne. Nie zawsze tak było. W czym noszono dzieci zanim do powszechnego użytku weszły wózki?

Chusty i inne… szmaty

Rodzicielstwo bliskości – ten współczesny termin idealnie pasuje do modelu macierzyństwa funkcjonującego jeszcze półtora wieku temu w Polsce, szczególnie w jej wiejskich terenach. Dziecko od narodzin aż do momentu nabycia umiejętności chodzenia było noszone przez mamę (ewentualnie mamkę) na rękach. Jeśli opiekunka pozostawała bez zajęcia – maleństwo noszone było bez żadnego dodatkowego podtrzymania, gdy jednak potrzebowała „wolnych rąk” korzystała z różnego rodzaju nosideł, mających zapewnić dziecku stabilną pozycję, a jej dać swobodę ruchów.

Taki dodatek do ubioru (nazywany często płachtą, chycką lub szmatą) musiał być wykonany z mocnej, grubej tkaniny, która nie tylko utrzymywała dziecko, ale zapewniała mu też odrobinę ciepła (co było szczególnie istotne w chłodniejsze dni). W roli nosidełek występowały często także grube, haftowane chusty (zwane odziewackami lub zajdkami) i fartuchy (zapaski). Chusty wiązano w taki sposób, by dziecko ułożone było z boku lub na wprost noszącej je mamy (chusty trójkątne) lub również pionowo, ale na plecach, by nie zasłaniać sobie widoku i dostępu do różnych przedmiotów (chusty prostokątne).

mama całuje dziecko w nosidle

Kosze i kołyski

Noszenie dziecka w nosidełkach, na plecach, ramionach bądź rękach, spełniało zadanie w zwykłych, codziennych sytuacjach. Nieco inaczej sytuacja wyglądała w podróży i w domach bogatszych rodziców, gdzie nie trzymano już w domach mamek, a kobiety dbały o swój wygląd (strój) i samopoczucie i wolały dziecko zamiast nosić – przenosić. Do tego celu służyły im wiklinowe kosze, pełniące też funkcję kołysek, które można było zawiesić zarówno w domu, jak i w ogrodzie. Takie nosidła gwarantowały wygodę i sprawny transport dla dziecka, a przy okazji mogły śmiało konkurować z domowymi łóżeczkami.

Kiedyś chusty były jedynym wyborem rodziców, dziś wróciły do łask i stały się pożądanym, modnym akcesorium, gwarantującym wygodę i bliskość z maleństwem.

mama nosi dziecko w nosidle

Powrót do tradycji

Dziś wózek jest niekwestionowanym liderem wśród akcesoriów służących przenoszeniu i przewożeniu dzieci. Ale jest coś, co już nie tylko wkupiło się w łaski rodziców, ale powoli staje się też realną alternatywą dla wózka. To… chusty. Współcześnie wykonane już z materiałów nieprzypadkowych, najwyższej jakości, trwałych i zapewniających stabilny chwyt, a przy tym kolorowych i pięknych.

Chustonoszenie ma niepodważalną zaletę: może odbywać się zarówno w warunkach domowych („jazda” wózkiem już niekoniecznie), jak i na zewnątrz, gdy rodzice nie mają ochoty wyciągać do użytku dużego wózka. Chusty – tak jak dawniej – gwarantują bliskość z maleństwem, a przy tym dają swobodę ruchów, co jest nieocenione w przypadku jednoczesnej opieki nad więcej niż jednym dzieckiem lub wykonywania obowiązków, np. domowych. I tak historia zatoczyła koło, choć tym razem nie to wózkowe…