Mimo tego, że wspólne wyzwania powinny łączyć, często – niestety – dzielą parę świeżo upieczonych rodziców.
Frustracja wywołana nadmiarem obowiązków prowokuje komentarze, które – choć niewypowiedziane złośliwie – ranią wyczulonego na swoim punkcie młodego tatusia. Szczególnie, jeśli płyną z ust z równie „doświadczonej” w nowej roli mamy…
Nie umiesz tego zrobić
Jasne, że nie umie! Bo skąd niby ma wiedzieć, jak przewijać, kąpać, karmić, skoro robi to po raz pierwszy? Nawet setki filmików czy instrukcji – chociażby niezwykle szczegółowych, nie zastąpią praktyki! Jeśli za każdym razem, kiedy podejmuje nieporadne próby pomocy przy dziecku, słyszy nieśmiertelne: nie potrafisz, z czasem sam zacznie wierzyć w to, że lepiej mu wychodzi bycie ojcem z samej nazwy. I na tym właśnie poprzestanie. Skoro miałby swoją pomocą zaszkodzić dziecku, może rzeczywiście lepiej schować męską dumę do kieszeni i po prostu uznać, że: to nie dla niego?
Zostaw to mnie
Zwykle wynika z pierwszego – nawet, jeśli nie zostanie wypowiedziane głośno. Bo skoro ty „nie umiesz tego zrobić”, to przecież ktoś musi. A kto jak nie matka, która – nawet, jeśli robi coś po raz pierwszy w życiu – ma do pomocy niewiarygodnego sprzymierzeńca – matczyną intuicję. Zanim więc przejmiesz na swoje barki wszystkie zadania związane z dzieckiem, zastanów się, dlaczego jemu nie wychodzą. Może dlatego, że go do nich nie dopuszczasz?
Wiedziałam, że tak będzie
Wszyscy wiedzieli! Bo to niezwykle łatwo przewidzieć. Nie ma chyba nic dziwnego w tym, że kiedy podejmujemy się czegoś po raz pierwszy, daleko nam do sukcesu. Zamiast więc powtarzać oczywistość, która nic nie wnosi, a która – co więcej – stawia w złym świetle nas samych (oznacza, że przewidzieliśmy problem, ale nie zrobiliśmy nic, by mu zapobiec), lepiej ugryźć się w język i przypomnieć sobie swoją pierwszą próbę. Czy przypadkiem nie wyglądała podobnie?
Popatrz na niego!
No tak! On robi to zdecydowanie lepiej, szybciej, sprawniej. Ale czy zastanowiłaś się dlaczego? Może to nie jest jego pierwsze dziecko? A może ma czwórkę młodszego rodzeństwa? A może on przewijał już tak wiele razy, że na tym etapie powinien podrzucać pieluszką jak doświadczony kucharz naleśnikiem? No i jest jeszcze jeden, najbardziej prawdopodobny powód. Jemu już wychodzi, bo widocznie jego partnerka okazała mu więcej cierpliwości niż ty i nie wyśmiewała nieporadnych prób, ale wspierała, udzielała wskazówek i – chwaliła najmniejsze postępy! Nie porównuj go więc do szwagra, brata czy młodego ojca w parku – nigdy nie wiesz, czym poprzedzony był jego „rodzicielski sukces”.
Wy się na tym nie znacie
Wrzucanie swojego faceta do jednego worka z „tymi wszystkimi”, to nie najlepszy pomysł. To prawda, że stereotypowo faceci na dzieciach się nie znają i mają dwie lewe ręce w kwestiach związanych z ich pielęgnacją. Stereotyp jednak, to ma do siebie, że jest budowany na pozorach. Zanim więc odsuniesz swojego ukochanego od wszelkich czynności związanych z dzieckiem – „dla zasady”, pomyśl, komu zrobisz największą krzywdę. By się na czymś „znać”, trzeba to najpierw poznać. I to najlepiej osobiście.