Nie wszyscy rodzice pewnie wiedzą, że od niedawna na polskim rynku dostępne są specjalne urządzenia z funkcją lokalizacji GPS, w które z powodzeniem mogą wyposażyć swoje pociechy. Czym jest zegarek z funkcją GPS?
Mając dziecko trzeba też posiadać „oczy dookoła głowy”. Niestety, nie zawsze mamy ich tyle, ile potrzeba – czasami dziecko najzwyczajniej znika nam na moment z pola widzenia. Czy wyposażenie dziecka w urządzenie do lokalizacji miejsca pobytu to przesada czy przeciwnie – rozsądne i odpowiedzialne rozwiązanie?
– Zawsze się zastanawiałam, jak to jest możliwe, że rodzice są w stanie „zgubić” swoje dziecko. Przecież takiego malucha nie spuszcza się z oka nawet na moment – zwłaszcza w miejscach publicznych! – opowiada Natalia, mama dwuletniego Jasia. – Do momentu, kiedy straciłam go z oczu w hipermarkecie. Odwróciłam się dosłownie na moment, żeby zdjąć jakiś produkt z górnej półki. Kiedy wrzuciłam go do koszyka, małego nie było. Nigdzie! Biegałam w panice między regałami dobrych kilka minut, zanim znalazłam go na dziale ze sprzętem RTV. Stał wpatrzony w ekran, na którym puszczono jakąś bajkę. To właśnie wtedy pomyślałam, że najlepiej byłoby włożyć mu do kieszeni telefon komórkowy z GPS-em… Jak się okazuje, pomysł taki przyszedł do głowy nie tylko Natalii. Co więcej, pomysłodawcy nie czekali długo z wprowadzeniem go w życie.
Zegarek z funkcją GPS
Nie wszyscy rodzice pewnie wiedzą, że od niedawna na polskim rynku dostępne są specjalne urządzenia z funkcją lokalizacji GPS, w które z powodzeniem mogą wyposażyć swoje pociechy. Chodzi o smartwatche dla dzieci, które zaproponował w ostatnim czasie jeden z większych operatorów telefonii komórkowej w naszym kraju. To niewielkie urządzenia wyglądające jak elektroniczne zegarki – na ekranie głównym wyświetla się jedynie aktualna godzina oraz ikonki systemowe (m.in. ta, informująca o stopniu naładowania baterii). Urządzenie jest jednak wyposażone w slot na kartę SIM, dzięki czemu działa także jak telefon komórkowy.
Te dwie funkcje sprawiają, że rodzice mogą mieć przez cały czas podgląd na to, gdzie znajduje się obecnie ich dziecko oraz w dowolnej chwili się z nim skontaktować. Możliwość założenia urządzenia na rękę minimalizuje ryzyko jego zgubienia przez malucha, który często nie potrafi jeszcze należycie zadbać o swoją własność. Dodatkową zaletą smartwatcha jest duża odporność na uszkodzenia – pod tym względem urządzenie zdecydowanie przewyższa zwykłe telefony komórkowe: jego obudowa jest wytrzymała, wodoodporna i pyłoodporna.
SOS mamo!
O ile zasadność kontaktowania się z małym dzieckiem telefonicznie można podważać, o tyle możliwość lokalizowania miejsca jego pobytu wydaje się naprawdę warta uwagi. Jak przekonaliśmy się na wstępie (a może i na własnej skórze), malca wbrew pozorom naprawdę nietrudno spuścić z oka, a w takiej sytuacji możliwość jego szybkiego zlokalizowania wydaje się wręcz nieoceniona. Co więcej, urządzenie daje możliwość ustawienia powiadomienia, które jest wysyłane do rodzica w momencie, gdy dziecko opuści wyznaczoną wcześniej przez niego „bezpieczną strefę”.
W obudowie smartwatcha oferowanego przez wspomnianego operatora, znajduje się także przycisk SOS. W sytuacji zagrożenia dziecko może go nacisnąć i w ten sposób przekazać rodzicowi informację, że potrzebuje pomocy (np. wtedy, kiedy zauważy, że rodzica nie ma w pobliżu). W momencie, kiedy dziecko ów przycisk naciśnie, uruchomiona zostaje także funkcja nasłuchu otoczenia. Tym samym rodzic może sprawdzić odgłosy, jakie dochodzą z otoczenia malca i zorientować się, czy dziecku faktycznie nie grozi niebezpieczeństwo, zanim jeszcze zdąży do niego dotrzeć.
A co z prywatnością?
Oczywiście rozwiązanie proponowane przez producenta smartwatchy dla dzieci budzi nie tylko zachwyt, ale i oburzenie. Wiele osób twierdzi, że korzystanie z podobnych gadżetów to sięganie do słynnego Roku 1984 Goerge’a Orwella, że dziecko ma prawo do prywatności, a śledzenie go nijak ma się do zaufania, będącego podstawą miłości. I jest w tym pewnie sporo prawdy. Zwłaszcza, jeśli w zegarek wyposażony zostaje maluch chodzący do szkoły, który dodatkowo nie ma bladego pojęcia o tym, że jest nieustannie monitorowany przez swoich rodziców. Dla tych, którzy myślą, że w razie czego dziecko może zegarek zdjąć – nic z tego, sprytny smartwatch wyśle wtedy stosowne powiadomienie, dając tym samym opiekunowi do zrozumienia, że dziecko robi coś, czego nie powinno. Niemiecka Federalna Agencja ds. Sieci na przykład, która przyjrzała się podobnym urządzeniom uznała, że stosowanie ich jest naruszeniem prywatności człowieka, co w Niemczech podlega pod złamanie prawa. Chodzi m.in. o możliwość dzwonienia na urządzenie „po kryjomu” i podsłuchiwania tak dziecka, jak i jego nauczycieli czy kolegów. Co ciekawe, podczas nasłuchu wyświetlacz zegarka nie pokazuje żadnych dodatkowych informacji, a więc dziecko nie wie, że rodzic je w danym momencie kontroluje…
No cóż, wystarczy wczuć się w rolę dziecka, by stwierdzić definitywnie, że nie chcielibyśmy znaleźć się w podobnej sytuacji. Bo nawet, jeśli nie robimy nic złego, bycie „na podsłuchu” do przyjemnych nie należy. Zresztą, jak już zostało wspomniane, jest solidnym dowodem braku zaufania. Dlatego też wyposażanie w podobny sprzęt dziecka, które potrafi już świadomie decydować o tym, co robi i gdzie się znajduje, nam także wydaje się – mówiąc najprościej – nie fair. Tyle ze dwulatek, oddalając się od rodziców zwykle nie robi tego świadomie ani z premedytacją. I kiedy tylko zorientuje się, że stracił ich z oczu, ogarnia go zwykłe przerażenie i panika. Czy faktycznie wyposażenie takiego malucha w zegarek, który umożliwi jego szybkie odnalezienie to naruszenie prywatności i inwigilacja? Jesteśmy ciekawi Waszego zdania!