7 obietnic, które złożyłam mojemu dziecku

Na urodziny kupisz najnowszy zestaw Lego, w przyszłym miesiącu zabierzesz do Aquaparku, a w weekend na basen z kulkami. A dzisiaj?

dziecko na łóżku


Podziel się na


Jest kilka obietnic, które możesz złożyć swojemu dziecku (i zacząć realizować!) od zaraz. Jesteś w stanie mu to obiecać?

Nie będę za Ciebie decydować

Od kiedy należy dawać dziecku możliwość wyboru? Od samego początku. To oczywiste, że kiedy jest jeszcze małe, pozwalamy mu decydować jedynie w mało istotnych (dla nas!) kwestiach, jak kolor czapki, kolor sweterka czy rodzaj zabawy. Tyle że dla niego to nie są decyzje mało istotne. Skoro innych nie podejmuje, to właśnie te – będą dla niego najważniejsze! Rzecz jasna na tym pierwszym etapie, kiedy jesteśmy jeszcze w pełni odpowiedzialni za dziecko, musimy wziąć też odpowiedzialność za jego decyzje. Nie pytamy więc: Co chcesz dzisiaj ubrać? ale proponujemy opcje, z których rzeczywiście może wybierać. Równoważne – takie, by bez względu na to, na którą się zdecyduje, wybrało „dobrze” z naszego punktu widzenia. Podejmując decyzje dziecko uczy się odpowiedzialności za własne czyny – to wspiera jego samodzielność, poczucie niezależności oraz własnej wartości (moje zdanie się liczy, jestem ważny). W ten sposób uczy się też poszanowania cudzego zdania.

Im dłużej zwlekamy z pozwoleniem dziecku na decydowanie, tym większe ryzyko, że także w przyszłości – być może nieświadomie – będziemy rościć sobie prawo do podejmowania decyzji za niego.

We wtorek po szkole lekcje baletu, a w czwartek jazda konna. Obóz letni na Mazurach, a zimowy na nartach w Karpaczu. Rodzice często mają tendencję do pomijania zdania dziecka, lekceważenia jego opinii i preferencji. To bardzo negatywnie wpływa na jego ego, na kształtowanie jego osobowości i charakteru. Takie osoby w dorosłości mogą mieć potężne problemy w codziennym życiu – niezdecydowanie i trudności w podejmowaniu decyzji bardzo je komplikują.

Nie powiem Ci niczego, czego mogłabym żałować

Czasami, pod wpływem emocji, rzucamy słowami bez zastanowienia. O ile dorośli są w stanie zrozumieć cudze wzburzenie i wiedzą, że nie wszystko należy traktować poważnie, dzieci jeszcze nie potrafią rozróżniać takich rzeczy.

Istnieją wyrażenia, które – choć pozornie nieszkodliwe – mogą bardzo negatywnie wpłynąć na psychikę malca. Rodzice rzucają je zwykle bez namysłu, a potem – szybko o nich zapominają. Dziecko nie zapomina. Bo jeśli się nie uspokoisz, przestanę cię kochać, Wyjdę i już nie wrócę, Znajdę sobie grzeczniejsze dziecko, Przez ciebie mamie coś się stanie – te i tym podobne hasła podkopują wiarę dziecka w rodzicielską miłość. Podważają poczucie bezpieczeństwa, tak potrzebne małemu człowiekowi. Bez względu na to, co dziecko robi, jak się zachowuje, czy cię słucha albo dlaczego tego nie robi – maluch musi mieć pewność, że zawsze będziesz go kochać i że na twoją miłość nie musi „zasługiwać”.

dziecko siedzące na łóżku

Codziennie będę Cię upewniać, że Cię kocham

Kocham Cię to pojęcie, którego nie można „przedawkować”. To krótkie wyrażenie ma niezwykłą moc. Sprawia, że druga osoba czuje się ważna (najważniejsza!), wartościowa, doceniona. Każdy rodzic kocha swoje dziecko – to dla niego oczywiste. Dla dziecka nie musi takie być. Ono przecież dopiero uczy się świata – jego prawidłowości i oczywistości. Warto więc przypominać mu o swojej miłości jak najczęściej. Po to, by nigdy nie miało co do niej wątpliwości. Nie tylko wtedy, kiedy jest grzeczne czy zrobi coś dobrego, ale tak po prostu, bez powodu. Nawet wtedy, kiedy nas zasmuci czy zawiedzie. Dzięki temu będzie wiedziało, że nasza miłość jest bezwarunkowa i bezgraniczna – nie zależy od naszego humoru czy okoliczności. Kocham Cię buduje w dziecku poczucie bezpieczeństwa, bo daje jasny przekaz: zawsze możesz na mnie liczyć.

Dorastanie w poczuciu miłości procentuje odważną, pewną siebie postawą. Osoba otaczana miłością w dzieciństwie znacznie łatwiej i chętniej nawiązuje kontakty z innymi, jest w stanie zbudować trwalsze, szczere i bardziej wartościowe relacje. Dlaczego? Bo od małego uczy się, że uczucia trzeba okazywać i warto o nich mówić. Biorąc przykład z rodziców, dziecko (a w przyszłości dorosły) samo chętnie się nimi dzieli, co przecież jest niezbędne w każdym szczerym związku i relacji.

Jak najrzadziej będę mówić: Nie teraz

Rodzice są mistrzami odwlekania. „Pobaw się ze mną!” – „Za chwilę”. „Chodźmy na plac zabaw!” – „Nie teraz”. Później, jutro, innym razem, kiedy indziej – jak często używasz tych słów? I czy zawsze zasadnie? Bo przecież wiadomo, że jeśli właśnie mieszasz sos, który w innym przypadku się przypali, nie zostawisz garnka na ogniu i nie pobiegniesz budować wieży z klocków. Ale jeśli scrollujesz Faceboka albo Instagrama, to może mogłabyś to odłożyć na później? Pewnie, że nie musisz – nie masz obowiązku „rzucać wszystkiego” dla dziecka. Ale zanim rzucisz bezmyślne: „Za chwilę”, przynajmniej się zastanów. Co w tym momencie jest dla ciebie priorytetem: własne dziecko czy te cudze, uśmiechające się z profili obcych ci w większości osób.

Mówisz do siostry: „Słuchaj, mogłabyś w wolnej chwili zapytać sąsiadkę o ten żłobek, do którego chodzi jej dziecko?” Siostra wyciąga telefon i jeszcze przy tobie wybiera numer znajomej. Kolega pyta, czy widziałaś już film, który zrobił na nim ostatnio wrażenie. Mówisz, że nie, a w odpowiedzi otrzymujesz linka do serwisu, w którym możesz go obejrzeć. Mówisz mężowi/partnerowi, że masz jakiś kłopot z komputerem, a ten przerywa czynność, którą wykonuje i podchodzi, żeby zobaczyć, z czym problem. Co sobie myślisz w takich sytuacjach? Jest ci miło. Czujesz się ważna i szanowana. Tak samo poczuje się twoje dziecko.

rączki raczkującego dziecka

Nie będę Cię z nikim porównywać

„Kiedy twój mały zaczął chodzić? Już na roczek? Mój skończył miesiąc temu i dalej nic…”. „O! Widzę, że już pozbyliście się smoczka. My dalej mamy… Tylko na drzemkę, ale jednak. Trzeba z tym skończyć”. „Sikała na nocnik w 10-ym miesiącu?? Moja ma dwa lata i dalej w pieluchy. Dziś jak wrócę do domu schowam wszystkie”. Tak „niewinnie” się zaczyna. Potem jest już tylko gorzej. „Dostałaś czwórkę? Aha, a co dostała Ania?”. „Michaś chodzi na lekcje z gitary. Może też cię zapiszę?”

Porównywanie z innymi to najgorsze, co możemy zaserwować swojemu dziecku. Każdy tego typu komunikat sugeruje mu, że nas zawiodło, że nie jest wystarczająco dobre, że nie spełnia naszych oczekiwań. Zadowolenie i duma rodzica są dla dziecka niezwykle ważne. Stara się na nie zapracować, a każdy – nawet najmniejszy – sukces motywuje je do dalszych starań. Buduje poczucie własnej wartości i pewności siebie. Poczucie porażki – przeciwnie. Częste doświadczanie czyjegoś niezadowolenia z własnych starań demotywuje. Pokazuje, że starania się nie opłacają, że – mówiąc kolokwialnie – szkoda zachodu, skoro i tak nikt tego nie docenia.

Zawsze dotrzymam danego słowa

Dzieci mają naprawdę dobrą pamięć. I choć czasami mamy wrażenie, że nie panują nad czasem (mówią „wczoraj” o czymś, co zdarzyło się tydzień temu), kiedy obiecamy im, że coś zrobimy jutro, istnieje spora szansa, że będą o tym pamiętać. Dotrzymywanie obietnic jest oznaką szacunku, dowodem na to, że druga osoba jest dla nas ważna, że traktujemy ją poważnie.

Podstawą miłości jest zaufanie. Dziecko zacznie je tracić, jeśli za słowami rodziców nie będą szły czyny. Z czasem maluch sam zacznie postępować podobnie, bo skoro kłamie ktoś, kto jest jego wzorem, on też tak może. Rodzic powinien więc zrobić wszystko, by słowa dotrzymać, a jeśli jest to niemożliwe – wytłumaczyć, przeprosić i zaproponować nowy termin. Nie powinien też obiecywać czegoś nierealnego tylko po to, by dziecko się uspokoiło albo obiecywać bezmyślnie, na odczepnego, by zyskać kilka minut spokoju. Dziecko zaraz zapomni? Może i tak. Ale kiedy już sobie przypomni, to nie tylko o tym, co rodzic obiecał, ale także o tym, że słowa nie dotrzymał.

Zrobię wszystko, żebyś był szczęśliwy

Szczęśliwe, beztroskie dzieciństwo to najlepszy start w szczęśliwe życie. Jak zapewnić je dziecku? Przede wszystkim z nim być, spędzać jak najwięcej czasu na wspólnych zabawach, rozmowach, spacerach. Towarzyszyć na 100 procent, nie z jednym okiem wpatrzonym w ekran telefonu czy monitora. Zaspokajać nie tylko te łatwo zauważalne potrzeby dziecka – pewnie, że ważne, by było najedzone i wyspane. Ale do szczęścia potrzeba czegoś więcej.

Szczęście to także poczucie wolności – rzecz jasna w rozsądnych i bezpiecznych dawkach.

Warto jak najrzadziej wyręczać dziecko i pozwolić mu na więcej samodzielności. Niech czasem pobiega boso po łące, poskacze w kałużach czy pobrudzi ręce (a czasem i ściany). Ciągłe ograniczanie, zakazywanie, budowanie barier i granic to najgorsze, co rodzice mogą zafundować swojemu dziecku. Uczmy, co robić, a nie – czego nie robić. Utarty już slogan: szczęśliwy rodzic to szczęśliwe dziecko także warto potraktować poważnie. Bo mały człowiek ma niesamowitą zdolność do zarażania się emocjami. Rodzic, który cieszy się z małych rzeczy i w zwykłej codzienności znajduje powody do szczęścia, to najlepszy wzór.