Naprotechnologia – katolicka alternatywa dla metody „in vitro”?

Naprotechnologia, termin często wywołujący silne emocje w kontekście debaty społecznej dotyczącej in vitro, budzi zainteresowanie. Co dokładnie ona oznacza?

leczenie niepłodności


Podziel się na


Spis treści
1. 
Naprotechnologia - zacznijmy od historii
2. 
Naprotechnologia in vitro
3. 
Spór o katolickie in vitro
4. 
Kontrowersje dotyczące naprotechnologii

Naprotechnologia, prezentowana jako alternatywa dla in vitro, budzi pytania co do swojej słuszności. Kościół ją akceptuje, a co z efektywnością? Zdobywa krytykę ze strony zwolenników in vitro – jakie są tego przyczyny? Choć w USA jest znana od ponad 30 lat, zastanawiające jest, dlaczego dopiero teraz zyskuje popularność w innych krajach.

Naprotechnologia – zacznijmy od historii

Naprotechnologia, nowoczesna metoda leczenia niepłodności, zyskała uznanie dzięki pracy prof. Thomasa Hilgersa z Nebraski, USA. Hilgers, założyciel Instytutu Pawła VI, przeprowadził obszerne badania, które zaowocowały opracowaniem tej techniki. Skupia się ona na rozwiązywaniu problemów związanych z poczęciem i utrzymaniem ciąży. Pomimo że naprotechnologia rozwinęła się głównie w USA w latach 80., do Europy trafiła dopiero około dekady temu, a w Polsce stała się znana zaledwie kilka lat temu, kiedy to pierwsze polskie małżeństwo zdecydowało się na wykorzystanie tej metody.

Na terenie Europy funkcjonuje ograniczona liczba specjalistów w dziedzinie naprotechnologii, którzy mogą być określeni mianem trenerów. Ta metoda, uznawana przez wielu etyków za szanującą ludzką godność, jest postrzegana jako katolickie in vitro i alternatywa dla tradycyjnych metod zapłodnienia. Papież Jan Paweł II był jednym ze zwolenników naprotechnologii, a jej rozwój cieszy się poparciem Watykanu.

naprotechnologia

Naprotechnologia in vitro

Naprotechnologia, z angielskiego „Natural Procreative Technology”, to metoda naturalna, służąca diagnozowaniu i leczeniu problemów z niepłodnością. Opiera się głównie na szczegółowych obserwacjach ciała kobiety. Kluczowe w tej metodzie są tzw. modele płodności Creightona, które zakładają codzienne, nawet kilkakrotne, monitorowanie śluzu, temperatury ciała i ogólnego stanu zdrowia. Te modele, po raz pierwszy przedstawione w 1980 roku, bazują na standaryzowanych obserwacjach, rekonstrukcji cyklu menstruacyjnego oraz tworzeniu biologicznych markerów. Te ostatnie dostarczają informacji o okresach płodności i niepłodności oraz pomagają w diagnostyce i wykrywaniu niepokojących objawów niepłodności.

Opracowana przez profesora Hilgersa, metoda nie tylko pomaga w leczeniu niepłodności, ale jest też stosowana przy poronieniach i ciążach zagrożonych. Eksperci podkreślają, że pełna diagnostyka naprotechnologiczna może wymagać nawet dwóch lat. Mimo naturalnego charakteru metoda ta nie ignoruje najnowszych osiągnięć medycznych, włączając w to leczenie hormonalne i interwencje chirurgiczne.

Jak zaznaczają eksperci metody Hilgersa, ważnym aspektem naprotechnologii jest również uwzględnienie stanu psychicznego pary starającej się o potomstwo. Lekarz zajmuje się nie tylko diagnozą, ale i emocjami pacjentów, ponieważ stres, ciężka praca czy brak odpoczynku często przyczyniają się do czasowej niepłodności. Poprzez redukcję stresu i zmęczenia, zwiększa się szanse na zajście w ciążę.

Spór o katolickie in vitro

Przeciwnicy tej metody wyraźnie podkreślają, że błąd polega na porównywaniu in vitro z naprotechnologią i przedstawianiu jej jako skutecznej alternatywy dla zapłodnienia pozaustrojowego. Pomimo że naprotechnologia może być skuteczna w leczeniu i diagnozowaniu wielu przypadków niepłodności, to procedura in vitro, nazywana często ostatnią deską ratunku, jest zarezerwowana dla par, którym żadna inna metoda nie przyniosła jeszcze pomocy, a wszystkie dotychczasowe próby leczenia okazały się nieskuteczne. Statystyki sugerują, że naprotechnologia może być bezradna w ponad 60% przypadków niepłodności.

problemy z płodnością

Kontrowersje dotyczące naprotechnologii

– Naprotechnologia – to brzmi ciekawie, powinno się u nas w kraju wprowadzić tę metodę jako dominującą przy leczeniu bezpłodności, zanim namówi się parę na in vitro – mówi na jednym z for internetowych Gosia.

– To pseudonauka, metoda, która niepotrzebnie daje ludziom nadzieję. Tracą dwa lata na diagnostykę, a potem okazuje się, że w ich przypadku i tak jedyne, co może zadziałać, to in vitro – odpowiada Piotrek.

Naprotechnologia zawsze będzie budzić kontrowersje, a jej wsparcie przez Kościół stanowi alternatywę dla par, które odrzucają in vitro. Nie można zanegować argumentów przeciwników tej metody, którzy twierdzą, że w wielu przypadkach nie jest skuteczna w leczeniu niepłodności. Jednakże warto zastanowić się, czy spór nad wyborem metod walki z bezpłodnością nie przysłania istoty tej kwestii. Warto bowiem pamiętać, że co czwarta para w Polsce boryka się z problemami płodności. Dla każdej z nich wybór między różnymi formami leczenia stanowi często życiową decyzję, która wiąże się z ogromnymi trudnościami i nadziejami. Nikomu nie można odebrać prawa do tej nadziei.