Jak nauczyć dziecko spania we własnym łóżeczku?

Kiedy i jak nauczyć dziecko spania we własnym łóżeczku?

mama usypia dziecko w pokoju dziecięcym


Podziel się na


Jeżeli dziecko woli zasypiać w waszych objęciach albo – co równie prawdopodobne – w waszym łóżku, naprawdę nie jesteście sami. Ten problem ma zapewne zdecydowana większość rodziców. Czy można go rozwiązać bezboleśnie – z korzyścią dla obu stron? Kiedy i jak nauczyć dziecko spania we własnym łóżeczku?

Kiedy zacząć naukę?

A raczej oduczanie? Teoria mówi, że spania we własnym łóżeczku można uczyć już trzymiesięczne niemowlę. Zwykle jednak w tym czasie usypianie dziecka na rękach czy w wózku nieszczególnie daje się rodzicom we znaki – malec jeszcze nie waży zbyt wiele i zasypia dość szybko, a my mamy problem z głowy. A raczej takie wrażenie, bo problem narasta z każdym miesiącem. Z czasem maleństwo do wózka już się nie mieści, a noszenie go na rękach zaczyna coraz mocniej obciążać nasz kręgosłup. I ten rzeczywisty i ten moralny. Bo przecież wszyscy dookoła mówią, że „tak się nie robi” – dziecko powinno umieć zasypiać samodzielnie.

Specjaliści radzą, by zacząć naukę samodzielnego spania pomiędzy 7. a 8. miesiącem życia – wtedy, kiedy dziecko nie potrzebuje już karmienia nocnego. Główną zasadą naszego „szkolenia” powinno być to, że dziecko nie może odczuć przeprowadzki do własnego łóżeczka jako szoku – należy je tam „przenieść” bezboleśnie, niemal niezauważalnie. Jak to zrobić? Przedstawiamy dwa najskuteczniejsze sposoby.

dziewczynka leży w łóżku

„Łagodna” separacja

Śpiąc w łóżku z rodzicami dziecko czuje ich nieustanną i bezpośrednią bliskość. Przenosząc je do własnego łóżeczka należy zadbać o to, by malec nie odczuł zbytnio utraty owej bliskości – dystans między sobą i dzieckiem należy więc zwiększać stopniowo. Nie do końca dobrym pomysłem jest pozwalanie dziecku na zaśnięcie w łóżku rodziców, a następnie przenoszenie go – bez jego wiedzy i zgody – do łóżeczka (oczywiście zawsze jest to „jakieś” rozwiązanie, ale my szukamy tych najlepszych). Kiedy malec obudzi się w środku nocy może czuć się zagubiony i zdezorientowany – przecież zasypiał w czułych objęciach mamy – co się stało? Dlaczego go zostawiła? Gdzie ona jest?! Maluszek musi mieć poczucie, że łóżeczko to miłe i przytulne miejsce, a nie „miejsce skazania”, do którego starają się go eksportować dopiero w czasie, gdy nie będzie tego świadom.

Dlatego też nie warto czekać, aż malec całkowicie zaśnie nam w ramionach czy w łóżku – należy przenieść go do łóżeczka jeszcze zanim zapadnie w błogi sen. Tak przynajmniej twierdzi autorka poniższej metody, Wendy Dean. Oczywiście najlepiej zrobić to w czasie, kiedy dziecko jest już zmęczone, nie zaś pełne energii do zabawy. Po włożeniu malca do łóżeczka pozostajemy przy nim – trzymamy za rękę, czule głaskamy, możemy mu coś zaśpiewać – do momentu, aż zaśnie. Ważne, by dziecko czuło naszą bliskość, będąc już „u siebie”. Po kilku dniach delikatnie zwiększamy dystans, np. wkładamy dłoń do łóżeczka, ale nie trzymamy już malca za rączkę. Z czasem zwiększamy odległość jeszcze bardziej (ale nie drastycznie!), czyli: najpierw pozostajemy w pobliżu łóżeczka, np. siedzimy na kanapie, potem oddalamy się, aż do stopniowego wyjścia z pokoju (zanim malec zaśnie!)

mama usypia dziecko w pokoju dziecięcym

„Krótkimi” kroczkami

Warto też spróbować metody australijskiej lekarki Rhondy Abrahams. Radzi ona, by wieczorem, po kąpieli odłożyć dziecko do łóżeczka w momencie, gdy tylko zauważymy pierwsze oznaki senności (to ważne, ponieważ zbyt zmęczone będzie miało kłopoty z zaśnięciem). Malca należy czule pogłaskać i wyjść z pokoju, zostawiając włączoną jedynie nocną lampkę. Istnieje spora szansa, że dziecko zacznie płakać – co wtedy? Abrahams radzi, by poczekać za drzwiami pokoju około dwie minuty, po czym wrócić do dziecka. Jeśli malec płacze rozpaczliwie, należy wziąć go na ręce – by szybciej się uspokoił, po czym ponownie włożyć do łóżeczka, chwilę pozostać w pokoju i po raz kolejny wyjść – tym razem na cztery minuty.

Całkiem możliwe, że i tym razem dziecko zareaguje na naszą nieobecność płaczem – co wtedy? Wracamy, tulimy, całujemy i – znów wychodzimy. Z pewnością domyślacie się, że tym razem nasz powrót powinien nastąpić nie wcześniej niż za sześć minut. Autorka metody radzi, by nie wydłużać czasu nieobecności bardziej niż do 10. minut. Chodzi o to, by dziecko nie zaczęło kojarzyć łóżeczka i snu z czymś nieprzyjemnym, stresującym. Z doświadczeń rodziców, testujących ową metodę ma wynikać, że dziecko ostatecznie uczy się zasypiać w łóżeczku samodzielnie – czasami w towarzystwie rodziców, a czasami w czasie ich nieobecności (można spotkać się także z innymi wersjami owej metody – różnią się one zazwyczaj czasem, na jaki opuszczamy dziecko, np. 3-5-7: pierwsze wejście po 3. minutach, drugie po 5., a kolejne po 7.)

dziewczynka leży w łóżku

Uzbrójcie się w cierpliwość

Bez niej może być naprawdę trudno. Jeśli dziecko od urodzenia było uczone zasypiania na rękach, w kołyszącym się wózku albo w przytulnym łóżku mamy i taty, nic dziwnego, że nie uda się zmienić jego przyzwyczajeń z dnia na dzień. Mało który szkrab zgodzi się na przeprowadzkę bez walki!