Z rynkowych zapowiedzi wynika, że już niedługo sterowanie naszą płodnością będzie się odbywało – bez naszego udziału.
Antykoncepcyjny mikropchip, włączany i wyłączany za pomocą bezprzewodowego pilota? Zdalnie sterowana antykoncepcja – tak czy nie?
Jak wygląda mikrochip?
Nowy projekt opracowali badacze z Instytutu Technologicznego w Massachusetts (Massachusetts Institute of Technology, w skrócie MIT) oraz pracownicy firmy MicroCHIPS. Urządzenie ma formę maleńkiego chipu o wymiarach 20 x 20 x 7 milimetrów. Jego rezerwuar wykonany jest z tytanu i platyny, a w jego wnętrzu znajduje się tzw. substancja aktywna – hormon o nazwie lewonorgestrel. To w nim tkwi cała tajemnica „pigułki antykoncepcyjnej XXI wieku„, którą odkryjemy już za moment.
Pierwsze próby z wykorzystaniem tego rodzaju urządzenia odbyły się dwa lata temu – wówczas to naukowcy z MIT wszczepili podobny mikrochip – rzecz jasna, z inną substancją aktywną – kobietom chorym na osteoporozę. Potwierdzona skuteczność działania chipa (oraz dotacja ze strony Billa Gates’a) skłoniła naukowców do wykorzystania potencjału małego urządzenia przy sterowaniu żeńską płodnością.
Na czym polega antykoncepcyjne działanie mikrochipu?
Urządzenie ma formę wszczepianego pod skórę brzucha, podbrzusza, pośladka lub ramienia mikrochipu (za pomocą prostego zabiegu ze znieczuleniem miejscowym), który może być włączany oraz wyłączany w dowolnym momencie. Po umieszczeniu w kobiecym ciele, codziennie uwalnia niewielkie dawki hormonu o nazwie lewonorgestrel, wchodzącego w skład niektórych tabletek antykoncepcyjnych.
Jak to się dzieje? Urządzenie wysyła elektryczny impuls do zasobników z lekiem, który to bodziec uwalnia do krwiobiegu 30 mikrogramów lewonorgestrelu. Jego zapas ma wystarczyć aż na 16 lat, ale kobieta korzystająca z urządzenia – w chwili, gdy zapragnie zostać matką – może je bez przeszkód wyłączyć za pomocą specjalnego, bezprzewodowego pilota, przykładanego do skóry. Co ważne – tym samym pilotem można urządzenie ponownie uruchomić – np. po urodzeniu dziecka.
Nowość – czy na pewno?
Urządzenie zyskało miano innowacyjnego i jeszcze zanim trafiło na rynek, okrzyknięte zostało antykoncepcją XXI wieku. Nie wszyscy bowiem wiedzą, że rozwiązania opierające się na podobnej zasadzie, są już dostępne od dawna. To antykoncepcyjne implanty, które umieszcza się pod skórą przedramienia lub uda, zawierające powoli uwalniany hormon progestagen. Implanty te, w odróżnieniu od tabletek antykoncepcyjnych – nie regulują cyklu miesięcznego, ale podobnie jak one – hamują owulację, zagęszczają śluz szyjkowy oraz zapobiegają cyklicznemu dojrzewaniu endometrium. Zasoby hormonu zawarte w implancie starczają na okres od 6 miesięcy do 5 lat (te, dostępne w Polsce – jedynie do 3 lat), a implant wraz z zabiegiem to koszt około 1200 zł.
Antykoncepcyjny mikrochip ma się pojawić na rynku za kilka lat. Już w 2015 r. planuje się wdrożenie testów przedklinicznych, a według ostrożnych szacunków, do 2018 r. urządzenie wejdzie do sprzedaży – początkowo wyłącznie na terenie USA. Pomysłodawcy pracują jeszcze nad kwestiami kryptografii, a mówiąc najprościej – tym, jak zakodować implant w taki sposób, aby wykluczyć zupełnie możliwość przejęcia nad nim kontroli przez niepowołane osoby.
Czy zdalnie sterowany, wyłączany za pomocą pilota chip okaże się wygodną alternatywą dla dotychczasowych metod antykoncepcyjnych? Czas pokaże. Nie ma jednak wątpliwości, że przyjęcie jednego chipa na 16 lat zamiast codziennego łykania pigułek, wydaje się kuszące.