Życie na diecie

Pomyślałam, że napiszę o tym, na czym się ostatnio najlepiej znam i wokół czego kręci się nasze życie, czyli o diecie małego alergika.

Odżywianie alergika


Podziel się na


Marta Gessler powiedziała mi kiedyś, że jej syn, gdy był dzieckiem, nie był uczulony dosłownie na kilka produktów. To wówczas powstały jej słynne wegetariańskie przepisy np. na kotlety z kaszy gryczanej. Do tej pory przechowuje płachty szarego papieru z rozpisanym na tydzień menu.

Ja wtedy pokiwałam głową, ale chyba nie zrozumiałam zbyt wiele. Półtora roku temu te słowa wróciły do mnie ze zdwojoną siłą. Wydawało mi się, że rozpisywanie menu na cały tydzień to zajęcie dobre dla Perfekcyjnej Pani Domu, a tu proszę: mam na ścianie to samo.

Żywienie małego alergika zmusza do zdobycia wiedzy o jedzeniu na poziomie molekularnym. Maluch z reguły je tak wybiórczo i mało, że nie można sobie pozwolić na pudło, czyli puste kalorie. Inaczej rozregulujemy z trudem uzyskaną równowagę.

Żadnego śmieciowego jedzenia. Na przegryzkę: chrupki jaglane albo ciasteczka amarantusowe. Jabłko, śliwka, marchewka, morela, ziemniaki, szpinak, dynia ze sklepów ekologicznych. Żadnego soku pomarańczowego, bo nie tylko łatwo uczula, ale niepotrzebnie pobudza. Przetwory od babci i teściowej na szczęście, z czystego ogrodu. Samodzielnie ukiszony barszcz. Zupa groszkowa z groszkiem bez skórki, bo powoduje wzdęcia (a z kolei folacyna jest konieczna, żeby zapobiec anemii).

Dieta alergika

Rano bezglutenowy sinlac, żeby dostarczyć dziecku energii i witamin, wieczorem kasza jaglana, bo zawiera tryptofan, białko, które uspokaja i tonizuje układ nerwowy alergika. Kasza gryczana do obiadu, bo wymiata jelita i zapobiega zaparciom. Mięso zmiksowane w zupie i przemycone w drugim daniu, obowiązkowo na głodniaka, bo inaczej nie przejdzie. Ryby, ale najlepiej flądra nad Bałtykiem. Jeśli nie, to dorsz lub dorada zamiast łososia, bo ten gromadzi metale ciężkie. Zamiast ryb można dodać zielonych alg do zupy brokułowej, która ma dużo wapnia. Siemię lniane (świeżo zmielone) załatwi nam niedostatek kwasów Omega 3.

Chleb kukurydziany na drożdżach, pieczony w domu (przy okazji: świetny do dań meksykańskich dla dorosłych). Ryżowe tekturki, jak mówi mój mąż, zamiast kanapek. Pęczak i brązowy ryż, zakwaszany na noc cytryną, według Kuchni Pięciu Przemian. Wszystko codziennie świeże, codziennie inne, żeby się dziecku nie znudziło i nie przejadło.

Karmienie naturalne jak najdłużej, żeby chronić wrażliwy przewód pokarmowy, co oznacza i dla matki życie na diecie. Jak znaleźć na to wszystko czas, spytacie? Pocieszę Was, że to kwestia wprawy. Inaczej robisz zakupy, planujesz kolejność czynności (najpierw barszcz ukisić, a zjeść za trzy dni), machinalnie zakwaszasz kaszę, raczej nie jadasz na mieście i w biegu. Jeden plus jest taki, że i my, dorośli, korzystając z takiej diety, jesteśmy zdrowi i szczupli.