Blizna po cesarskim cięciu
„Cesarskie cięcie miałam 30 lat temu. Równo przez 15 lat czułam pozostawioną po nim bliznę. Pobolewała mnie przy zmianie pogody. Skóra w tym miejscu już zawsze będzie inna, obca” – to wspomnienia jednej z bohaterek albumu „Blizna nie ma twarzy” (niedostępnego w Polsce). Album ten jest zbiorem czarno-białych zdjęć kobiet, a raczej ich blizn po cesarskim cięciu (kobiety były fotografowane poniżej głowy, stąd nazwa albumu) i krótkich opisów, co czuły lub wciąż czują w miejscu blizny. Szkoda, że nie widziałam go przed porodem. Nie wpłynęłoby to na decyzję, co do sposobu porodu, ale przy najmniej byłabym bardziej świadoma tego, co mnie czeka.
Stoję naga przed lustrem i wpatruję się w grubą, różową kreskę przedzielającą moje podbrzusze na 2 części. Fałd skóry górnej części dziwnie zwisa nad blizną i jest twardy w dotyku – podobno to zrosty pooperacyjne. Dotykam ręką wypukłej kreski i czuję jakby obcą skórę. Z lewej strony skóra jest bardziej napięta, a blizna jakby „ciągnie”.
6 tygodni po cesarskim cięciu patrzę na swój brzuch, którego nowy wygląd będę musiała zaakceptować.
Nie zdawałam sobie sprawy, co to jest blizna po cesarskim cięciu. Nikt mi wcześniej nie mówił, jak wygląda, ani jak ją będę czuła, bo czuję ją wyraźnie. Nie daje o sobie zapomnieć, a to ciągnie, a to swędzi, a to pobolewa.
Będąc w ciąży czytałam wiele o wadach i zaletach cesarskiego cięcia, nikt jednak nie wspominał nic o bliźnie. Oczywiście wiedziałam, że ona będzie, ale jedyne artykuły na temat blizny po cesarskim cięciu dotyczyły jej pielęgnacji, a nie tego, co faktycznie czuje kobieta.
Dziś wiem, że ta blizna znacznie różni się od tej na czole, którą mam po upadku w dzieciństwie z trzepaka. Wiem też, że to uczucie może nie minąć przez kilka, a nawet kilkanaście najbliższych lat. Jakie to uczucie?
Weź plaster bez opatrunku, utnij go na długość długopisu i przyklej na podbrzusze. Noś go przez tydzień. Nie zdejmuj do kąpieli, czy seksu. Jeżeli zacznie się odklejać zmień na nowy. Po tygodniu odklej plaster. Skóra w miejscu po plastrze będzie napięta, jakby obca, może swędzieć lub pobolewać. Każdy odczuwa to na swój sposób, jest jednak jedno wspólne słowo, którym można określić te uczucia – dyskomfort.
Dlaczego przy niezwykle szybko wzrastającej liczbie cesarskich cięć, tak mało lub wcale nie mówi się o bliźnie, która pozostaje?
Polskie gwiazdy opowiadają o zaletach porodu przez cięcie. Podkreślają jego szybkość, bezbolesność. Ich zdjęcia w prasie są wyretuszowane – tak, żeby nie było widać blizny. Czy ktoś widział słynną kobietę z blizną po cesarskim cięciu? Czy ktoś widział w ogóle zdjęcia kobiet z bliznami na brzuchu (pomijając album niedostępny w Polsce, o którym pisałam na początku)? A przecież to pamiątka, która pozostała po małym lokatorze naszego brzucha. Może nieprzyjemna, bolesna, ale jednak pamiątka. Dlaczego więc się jej wstydzimy i okryto ją takim tabu?
Kilkanaście dni temu widziałam na plaży kobietę w dwuczęściowym kostiumie. Jej brzuch pionowo podzielony był na dwie części. Blizna rozpoczynała się tuż poniżej górnej części kostiumu, przebiegała przez całą długość brzucha i chowała się w dolnej. Obok niej spacerowała nastoletnia córka. Uśmiechnęłam się do niej, kiedy przechodziły obok. Mojej blizny nawet nie widać spod dolnej części kostiumu. Jest mała i poprzeczna. Kiedyś jednak cięto pionowo, a blizna pozostawiała po sobie nawet kilkucentymetrowe wgłębienie.
Różowa kreska podobno z czasem zblednie, podobno przestanie boleć, ale na zawsze pozostanie dziesięciocentymetrowym świadectwem mojego macierzyństwa.