Słysząc o nich, niejednokrotnie załamujemy ręce. Tymczasem, jeszcze kilkadziesiąt, a nawet kilkanaście lat temu korzystanie z nich było na porządku dziennym.
Nie masz mleka? Napij się piwa!
Alkohol zaburza proces laktacji i sprawia, że w piersiach powstaje mniej pokarmu. Skąd więc przekonanie, że jest zupełnie odwrotnie? Być może z uwagi na to, że w piwie znajduje się dużo węglowodanów? Warto jednak zauważyć, że w tym akurat przypadku ich działanie jest żadne, ponieważ alkohol – wraz z którym są dostarczane do organizmu, blokuje im możliwość pobudzania produkcji mleka! To nie wszystko, bo nie dość, że piwo nie pomoże, to może także zaszkodzić – np. utrudniać maluszkowi sen, a w dalszej kolejności – powodować zaburzenia rozwojowe.
Pamiętajmy, że dla dziecka nie ma bezpiecznej dawki alkoholu! Dodając do tego fakt, że mleko w połączeniu z alkoholem ma zmieniony smak i zapach, piwo to ostatnie, po co powinna sięgać karmiąca mama. Tymczasem, pomysł na wspieranie laktacji piciem piwa – szczególnie tego ciemnego, był nie tylko praktykowany kiedyś, ale i dziś w niektórych środowiskach – ma się całkiem dobrze.
Na ząbkowanie? Czysta z lodem!
Skoro już jesteśmy w temacie alkoholu – warto przypomnieć, że jeszcze do niedawna za najlepszy środek na bolesne ząbkowanie uznawano – wódkę! Zresztą nie tylko, bo podobno równie dobrze działały whisky i rum. Posmarowanie nimi bolących dziąsełek miało uśmierzać ból i łagodzić stany zapalne. Co ciekawe, wódkę stosowano także w innych sytuacjach, np. wtedy, kiedy dziecko było marudne i płaczliwe. Podobno maluch nie tylko błyskawicznie się uspokajał, ale i szybciej zasypiał. Co do prawdziwości tego twierdzenia nie mamy akurat wątpliwości, ale co do zasadności praktykowania takich metod – ogromne.
Mleko? Tylko z butelki!
Chociaż obecnie kampanie dotyczące naturalnego karmienia napędzają się wzajemnie i kobiety, które nie chcą/nie mogą karmić piersią często odczuwają swego rodzaju poczucie winy, do niedawna – było zupełnie inaczej! Za najlepszy dla rozwoju dziecka uznawano właśnie pokarm z butelki. Miał być nie tylko bardziej treściwy i szybciej zaspokajać głód, ale jednocześnie – dostarczać dziecku więcej cennych mikroelementów.
Szczyt popularności butelki przypada na lata 70 – 80. Dziś wiemy już, że pokarm sztuczny nie zastąpi naturalnego, a w szczególności – nie zapewni towarzyszącego mu poczucia fizycznej bliskości i więzi emocjonalnej.
Cola przy nudnościach i biegunce
Zapewne w takich sytuacjach sami ją popijaliśmy, zastanawiając się jednocześnie, jak to jest, że ograniczany na co dzień napój można wtedy spożywać tak bezkarnie. Do dzisiaj często przypisuje się coli właściwości antywirusowe, zapierające i antywymiotne. Na szczęście, coraz więcej współczesnych rodziców ma świadomość tego, że przy żołądkowych sensacjach cola raczej nie pomoże, a co więcej – może zaszkodzić. Wspomniane sytuacje grożą bowiem odwodnieniem, a to znaczy, że powinniśmy dziecku podawać płyny, charakteryzujące się niską osmolarnością (w skrócie – łatwo i szybko przyswajane prze organizm). Płyny o wysokiej osmolarności nie zostaną wchłonięte przez komórki i tkanki, ale szybko wydalone z powrotem. A do takich należy właśnie coca-cola!
To nie wszystko, bo uwielbiany przez dzieciaki napój zawiera także dużą ilość cukrów, a te są szczególnie niewskazane w czasie biegunki – mogą doprowadzić do jej powikłania, czyli biegunki osmotycznej. Dzisiaj w przypadku biegunki czy wymiotów pierwszym krokiem, jaki podejmują rodzice, jest rozpoczęcie nawadniania DPN.
Węgiel na biegunkę
Jeszcze do niedawna – pierwszy i oczywisty wybór w przypadku biegunki, a wśród osób dojrzałych i starszych – nadal jedyny. Z uwagi na silne właściwości adsorpcyjne, węgiel wiąże obecne w przewodzie pokarmowym substancje, odpowiadające za wzmaganie czynności jelit i powstanie biegunki, a następnie – przyspiesza proces ich usunięcia z organizmu.
To wszystko prawda! Ale nie należy zapominać o jednej ważnej informacji – działa wyłącznie na substancje chemiczne! Jeśli biegunka wywołana jest wirusem czy bakterią – a to właśnie one w większości przypadków są odpowiedzialne za zwiększoną częstotliwość wizyt malucha w toalecie, węgiel nie pomoże! To nie wszystko, bo u dzieci do 12 roku życia nie powinien być stosowany w ogóle – bez względu na rodzaj biegunki.
A na gorączkę – aspiryna i alkohol
Dziś rodzice wiedzą, że w przypadku gorączki u dziecka poniżej 15 roku życia wybór leku ogranicza się do dwóch substancji czynnych: paracetamolu i ibuprofenu, które są dostępne w aptekach pod różnymi nazwami. Paracetamol zalecany jest już od urodzenia, natomiast ibuprofen można podawać dopiero od 3 m-ca życia. Leki z ibuprofenem – oprócz działania przeciwgorączkowego i przeciwbólowego mają także właściwości przeciwzapalne. Tymczasem, jeszcze nasi rodzice poszerzali ów wybór o – aspirynę.
Dziś wiemy, że kwas acetylosalicylowy u dzieci do 12. roku życia jest bezwzględnie zabroniony. Niesie ze sobą ryzyko wystąpienia powikłań, jak np. zespół Rey’a, astma aspirynowa oraz liczne powikłania ze strony przewodu pokarmowego.
Równie niebezpieczny jest inny, praktykowany kiedyś sposób na obniżenie temperatury – nacieranie rozpalonej skór alkoholem. Przecież w czasie gorączki dziecko jest ogromnie narażone na utratę wody i ryzyko odwodnienia! Wtarty w skórę alkohol paruje, dziecko zaczyna się trząść i w efekcie – jego ciało generuje jeszcze więcej ciepła!
Odstające uszy? Przyklepać!
Jeśli rodzice lub jedno z nich ma odstające uszy, prawdopodobieństwo, że i dziecko będzie je miało, jest niestety dość spore. Czy to problem? Trudno o jednoznaczną odpowiedź, ale jeśli to kłopot dla samego malucha, warto podjąć stosowne kroki i pomyśleć o zabiegu korekcji uszek. I – co ważne – nie należy zwlekać z tym zbyt długo. Przeprowadzenie zabiegu w wieku dorosłym jest znacznie trudniejsze i rodzi ryzyko większych dolegliwości pooperacyjnych. Nie należy jednak robić tego w okresie intensywnego wzrostu chrzęstnego, czyli do 12 roku życia.
Jak z defektem odstających uszek radzono sobie kiedyś? Dość powszechnym zwyczajem było przyklejanie na noc małżowiny usznej do głowy, np. taśmą czy ciasną opaską. Efektu można się domyślić.
Zjadaj wszystko, co masz na talerzu
Za mamusię, za tatusia, za babcię i koniecznie za wujka, który przyniósł ostatnio taką piękną lalę! Też to pamiętacie? Będąc dzieckiem nie zastanawialiśmy się szczególnie nad tym, dlaczego każdy członek rodziny nie może wyżywić się samodzielnie i posłusznie wpychaliśmy w siebie kolejne łyżki kaszki czy ziemniaczków.
I – jak łatwo się domyślić, często kończyło się to żołądkowymi sensacjami, bo przekarmienie to jeden z tych błędów dietetycznych, których należy się wystrzegać szczególnie. Może prowadzić do biegunek, wzdęć, zaparć i innych nieprzyjemnych dolegliwości. Dziś już wiemy, że dziecko – bez względu na wiek, powinno jeść tyle, ile potrzebuje i jeśli prawidłowo przybiera na wadze – nie ma potrzeby, by karmić je na siłę.
A może pamiętacie jeszcze inne zwyczaje, które dziś wydają się Wam nie do pomyślenia? Czekamy na komentarze!