Szczere do bólu, bezkompromisowe, nie znające znaczenia słów „zaraz”, „za chwilę”, „poczekaj” – dzieci.
– Chcę kupę! Mama, chcę kupę! Kuuuuuuuupę… – z małych płucek wydobyły się wielkie dźwięki. Cała widownia, jak i aktorzy na scenie na chwilę zamarli, patrząc na moją małą, słodziutką blondyneczkę z kucykami, ubraną w różową sukienkę. Która wcale się tym nie przejmowała. To wspomnienie z naszej pierwszej wizyty w teatrze najbardziej utkwi mi w pamięci.
– Poczekaj, tata zaraz wróci z Julią z toalety, to pójdzie z tobą. Nie możemy zostawić Ali tutaj samej – bezskuteczność mojego tłumaczenia potwierdzał narastający krzyk: Kuuuuuuupę!
W dziecięcym słowniku nie istnieją słowa „poczekaj”, „za jakiś czas”, „później”. Wszystko musi być natychmiast. Jako noworodki są bezkompromisowe. Żądanie zaspokojenia swoich potrzeb wyrażają krzykiem. Z wiekiem wcale nie jest lepiej, bo do bezkompromisowości dochodzi bezlitosna szczerość.
– Ale ta Pani jest stara i brzydka – mówią głośno o lekarce;
– Nie chcę tego misia, jest okropny – wołają, gdy dostają prezent od cioci;
– Dlaczego założyłaś taką wstrętną sukienkę? – pytają, gdy przeglądasz się w lustrze w swojej nowo zakupionej kreacji.
Oczywiście – uczymy ich dobrych manier, wpajamy, tłumaczymy, ale one żyją w swoim świecie, jakże innym niż nasz, dorosłych. Kiedy jesteśmy mali, otacza nas bajkowa rzeczywistość, w której wszystko jest możliwe: czasem przychodzi do nas św. Mikołaj, czy zębowa wróżka, a innym razem wielki potwór wyłania się spod naszego łóżeczka i uciekamy wtedy do rodziców. Przedmioty mogą ożyć, ludzie są albo dobrzy, albo źli. Nie ma szarości. Jesteś albo dobrym Kopciuszkiem – albo złą macochą. Potem dorośli zaczynają nam tłumaczyć, że nie zawsze tak jest. Ludzie udają, kłamią, ale to nie jest złe kłamstwo, bo robią to, żeby nie zranić innych. Dlatego, gdy dostajemy prezent, powinniśmy udawać, że się cieszymy, nawet jeśli jest inaczej. Baśniowe nauki o kłamstwie, które ma krótkie nogi, jest złe (a kłamcę zawsze czeka kara), nagle zmieniają postać. Dorośli tłumaczą, że czarne może być białe albo chociaż szare – mimo, iż dziecko wciąż widzi tylko czerń.
Aluzje, sarkazm – jakże są obce dzieciom. Gdy kłamią, nerwowo kręcą nóżką, spuszczają wzrok i świecą im się oczy. Jak interesująco by było, gdyby dorośli funkcjonowali w podobny sposób. Wyobraźmy sobie polityków, którzy stoją z opuszczonymi głowami, wzrokiem utkwionym w podłogę i z lekkim uśmieszkiem mówią swoje kłamstwa.
Niejednokrotnie nam – dorosłym twarz zalewa się rumieńcem wstydu za nasze dzieci. Ciekawe, jak często nasze dzieci wstydzą się za nas?