Jak zmieniło się wychowywanie dzieci przez ostatnią dekadę?

Czy wiesz, że tatusiowie, którzy praktykowali w roli ojców zaledwie dekadę temu, mieli znacznie trudniejszy start niż ty? Zobacz, dlaczego!



Podziel się na


Smartfony

Kiedy nic już nie pomaga, on zawsze się sprawdzi – smartfon. Pełen ciekawych gier, chwytliwych melodyjek i kolorowych, przyciągających wzrok obrazków. Jak w sytuacjach kryzysowych radzili sobie ojcowie sprzed dekady? Co najwyżej za pomocą – smoka, który w tempie ślimaka przesuwał się przez ekran, zbierając po drodze kolejne „klocki”. Lata 2003-2005 to jeszcze okres dominacji standardowych form telefonów komórkowych – jednobryłowych urządzeń z klawiaturą T9 umieszczoną bezpośrednio pod niewielkimi ekranikami, telefonów z wysuwaną klawiaturą oraz klapkami. Pamiętacie?

Tablety

Równie cenioną przez współczesnych ojców alternatywą dla smartfona jest tablet – nie ma na nim kontaktów, więc nie ma też ryzyka, że dziecko przez przypadek zadzwoni do szefa (a ten – słysząc gaworzenie osądzi pracownika o zamroczenie alkoholowe). Bo laptop to już raczej przeżytek, nie mówiąc o podobnych mu urządzeniach w wydaniu stacjonarnym. Tymczasem, jeszcze 10 lat temu, stary typ komputera gościł w większości naszych domów! Jeśli ojciec chciał czymś zająć dziecko, musiał samodzielnie przesuwać kursor za pomocą myszki i wraz z maluchem przemierzać kolejne etapy fascynującej gry.

Kanały

A co, jeśli dziecko nie chce grać? Zawsze można je wygodnie posadzić przed telewizorem i wybrać coś ciekawego spośród mnóstwa propozycji dla najmłodszych. Tymczasem, jeszcze 10 lat temu w większości polskich domów program telewizyjny ograniczał się do kilku kanałów, dostępnych w ramach naziemnej telewizji cyfrowej. Jeśli rodzice nie zapewnili satelity, bajek dla dzieci było jak na lekarstwo, a prym wiodła nadal kultowa Wieczorynka. Od dwóch lat nawet ci rodzice, którzy nie chcą przepłacać za telewizję, mogą zaproponować swoim maluchom znacznie więcej rozrywki za pośrednictwem zwykłego odbiornika.

Facebook

Z liczbami trudno dyskutować – z dwojga rodziców, to mamusie częściej korzystają z Facebooka, by wrzucić tam zdjęcie swojej pociechy. Tatusiowie jednak wiernie dotrzymują kroku – lajkują, szharują i komentują, a nierzadko sami wrzucają zdjęcia – z ZOO czy szalonej przejażdżki samochodem. A jeśli już nie wrzucają ani nie lajkują, to przynajmniej oglądają.

I choć dzisiaj to niemalże codzienność – logujemy się rano, w południe i wieczorem – na telefonach, smartfonach, tabletach i iPadach, jeszcze 10 lat temu Facebooka – po prostu nie było. Przynajmniej w Polsce, choć i wersja anglojęzyczna postała dopiero w 2004 roku. Polską wersję językową udostępniono cztery lata później, a święcącą triumfy popularności Naszą Klasę udało się serwisowi wyprzedzić dopiero w 2011 roku (4 lata temu!) Dawniej tatusiowie również robili zdjęcia, ale umieszczali je raczej w albumach bądź na dysku swojego komputera (niekoniecznie laptopa!) Dopóki Facebooka nie było, nie trzeba było się też tak pilnować – zdjęcia obejrzał ten, komu je pokazaliśmy. Teraz – no cóż, trudno ukrywać, że tata nie zawsze ma wpływ na to, co partnerka umieści na swoim facebookowym profilu…

Urlop ojcowski

Choć dzisiaj tatusiom trudno to sobie wyobrazić, jeszcze 10 lat temu nie istniało coś takiego, jak… urlop ojcowski (www.urlopojcowski.info)! To udogodnienie dla ojców zostało wprowadzone dopiero w 2010 roku – wówczas jeszcze w swojej podstawowej wersji, czyli w formie jednego tygodnia. Wcześniej, ojciec mógł co najwyżej skorzystać z części urlopu macierzyńskiego, a co więcej – tylko w sytuacji, kiedy matka dziecka wykorzystała co najmniej 14 tygodni urlopu i postanowiła zrezygnować z pozostałej jego części.

Idąc na wolne, ojciec szedł więc na macierzyński (co za zniewaga!) bądź ewentualnie tacierzyński, ale bez względu na nazwę było to rozwiązanie na tyle mało popularne, że biorący wolne na dziecko tata po prostu budził zdziwienie. Dzisiaj – zdziwienie budzi ten, który rezygnuje z wolnego! Teraz ojcowie nie zastanawiają się już, „czy” brać ojcowski, ale kiedy najlepiej wykorzystać ten cenny czas z dzieckiem!