Latem żyje się łatwiej. Po prostu. Ale czy na pewno?
Krótkie rękawki, długie spacery, mniej marudzenia i więcej radości z byle powodu. Trudno się dziwić – latem życie jest łatwiejsze! Zwłaszcza kiedy na pokładzie kilkulatek…
Wyjście z domu? Na wariata!
Latem żyje się łatwiej. Po prostu. Przykłady? Można by mnożyć, a pierwszy znajdziemy jeszcze przed wyjściem z domu. Bo nawet jeśli gotowe już do wyjścia dziecko woła: „Kupa!”, wystarczy zdjąć mu tylko adidasy i posłać do łazienki. Zimą? Bywa trudniej. Bo – nie wiem jak u innych – ale u nas ochota na kupę najczęściej nadchodzi po dopięciu kombinezonu na ostatni guzik (może za ciasno zapinamy…?) Wizyta w toalecie oznacza więc, że cały rytuał ubierania diabli wzięli i trzeba będzie go powtórzyć, a wyjście z domu opóźni się o co najmniej kilka cennych minut. W międzyczasie może rozpętać się śnieżyca i spacer trzeba będzie przełożyć na popołudnie.
Tyle że popołudnia zimą krótkie – jeśli mamy jeszcze w planach zrobienie obiadu, no to przepraszam: albo spacer albo jedzenie. Spacer ważniejszy, więc na obiad pierogi z Lidla. Trzeci raz w tym tygodniu… Latem? Kupę można zrobić nawet za krzaczkiem (oczywiście, że zabieramy woreczki!).
Wychodząc łapiemy po prostu pierwsze lepsze buty, bluzę zarzucamy na plecy i pędzimy przed siebie, nie bacząc na pogodę. A na dworze – hulaj dusza!
Póki piekła nie ma, bo przy 25-ciu stopniach mogą już zacząć się schody…
Lato, lato…
Ale są też minusy… Bo zamiast siedzieć wygodnie na mięciutkiej sofie i popijać smakowite latte, podczas kiedy dziecko szaleje w małpim gaju, siedzieć trzeba na twardej ławce, często bez oparcia. O ile uda się upolować miejsce, bo ławek na miejskich placach zabaw jak na lekarstwo. O kawie można pomarzyć, chyba że w pobliżu jest Żabka.
Z papierowym kubkiem i hot-dogiem w dłoni obserwujemy swoją pociechę, wesoło ganiającą między zjeżdżalnią, a wiecznie zajętymi huśtawkami z cichą nadzieją, że nie zauważy hot-doga. W przeciwnym razie przez cały plac niechybnie poniesie się echem: Mama! Ja chcę loda! Ukradkiem wciągamy więc przekąskę do końca i tłumaczymy, że na lody to później, jak się pobawi, z lichą nadzieją, że zapomni. Nie zapomniał. Lody? Uwielbiamy! Ale jakoś po tym hot-dogu nie smakują jak trzeba…
Ruchome piaski…
Na szczęście po powrocie do domu można zapomnieć o zabłoconych butach i rozrzuconych po całym mieszkaniu mokrych elementach wierzchniego odzienia. Teraz za to w całym domu znaleźć można… piasek. Jest dosłownie wszędzie. W butach, spodniach, skarpetach, włosach. Nawet z majtek wypada. Też kochamy piaskownicę, bo potrafi w magiczny sposób wciągnąć dziecko i nie wypuścić przez długie godziny. Szkoda tylko, że wypuszcza tyle piasku… Nawet jedząc kanapkę masz wrażenie, że zgrzyta ci między zębami, a kładąc się spać, mimochodem strzepujesz go z pościeli. Łatwiejsze życie? Może, ale i sprzątania więcej.
Jedno jest pewne. Nasze dziecko potrzebuje lata. Bardziej niż my wszyscy.
Potrzebuje nieskrępowanej zabawy, beztroski i swobody. Dzikiego dzieciństwa, w którym z wypiekami na twarzy gotuje zupę z błota i z cierpliwością obserwuje poczynania ślimaka. Potrzebuje piasku w skarpetkach, wiatru we włosach i rodzica, który obserwuje je z hot-dogiem w dłoni, ale nie przeszkadza. A kiedy zabraknie sił, otrzepie z piasku i zabierze na lody. Bo właśnie z tym za kilka, kilkanaście lat, będzie kojarzyło lato. I właśnie za to je pokocha.
Dowiedz się także: