Rodzina zwana patchworkową to model coraz częściej występujący w nowoczesnym społeczeństwie. Oznacza rodzinę „pozszywaną” ze skrawków innych rodzin.
Dzieci z poprzedniego małżeństwa obojga partnerów, biologiczni rodzice tych dzieci, nowi teściowie i dziadkowie. Dlaczego akurat patchwork? Bo to narzuta uszyta z wielu różnych kawałków – pozornie niepasujących do siebie, o innym kolorze, strukturze i z innego materiału. Uszycie go wymaga sporo pracy. Tak samo, jak sprawienie, by „posklejana” rodzina funkcjonowała dobrze.
Czym są rodziny patchworkowe?
To struktury rodzinne złożone z „kawałków” rodzin, które się rozpadły. W socjologii to zjawisko określane jest mianem rodziny zrekonstruowanej, czyli takiej, w której co najmniej jedno dziecko w związku nie jest dzieckiem biologicznym wychowującej go pary. Złożoność struktury rodziny patchworkowej widać najlepiej z perspektywy dziecka. I tak: mama i tata się rozchodzą, dziecko zostaje z kobietą. Ona wchodzi w nowy związek, tak samo, jak i mężczyzna. Dziecko „dostaje” więc partnera mamy i nową partnerkę taty. Do tego być może jeszcze przyszywane rodzeństwo z ich poprzednich związków, a czasem można też dodać babcie i dziadków.
Jak widać, rodziny patchworkowe mogą być bardzo skomplikowane. Nic dziwnego, że aby zaczęły sprawnie i bezkonfliktowo funkcjonować potrzeba sporo czasu i cierpliwości.
Zmiana modelu
Jeszcze stosunkowo niedawno jedynym akceptowanym modelem była pełna rodzina – z mamą, tatą i dziećmi (wcześniej dochodzili do tego dziadkowie). Rozwód był absolutną rzadkością. Unikano go nawet, jeśli w związku było naprawdę źle. Partnerzy zostawali ze sobą „dla dobra dzieci” albo ze względu na to „co ludzie powiedzą”. Silnym wyznacznikiem tego, co uchodzi i tego, co nie, był też Kościół. Owszem, dziś bardzo często zdarza się, że pary nie decydują się na rozejście z tych samych powodów, jednak dotyczy to szczególnie wsi i małych miasteczek.
W większych miastach można spotkać rodziny patchworkowe najczęściej. Partnerzy nie czują już przymusu bycia razem mimo, że uczucie między nimi zanikło kompletnie. Wpływ Kościoła znacznie się skurczył. Ludzie zaczęli dostrzegać, że nie ma sensu pozostawanie z kimś, kto nie daje szczęścia. A i dziecko w takim związku wcale szczęśliwe nie będzie.
Przeboleć stratę
Przeżycie i przepracowanie żalu po rozpadzie rodziny musi poprzedzać tworzenie nowych relacji rodzinnych. Rozstanie z partnerem, z którym stworzyło się długi związek, w którym pojawiły się dzieci, to jedna z najcięższych decyzji w życiu. Nie trzeba wymagać od siebie, a tym bardziej o dziecka, szybkiej regeneracji.
Nawet jeśli mama i tata pogodzili się już z rozstaniem, to nie znaczy, że dziecko jest na podobnym etapie. Nie wolno zapominać o jego uczuciach, o tym, co przeżywa. To dla niego bardzo trudny okres. Rodzice muszą go przez to przeprowadzić wspólnie. Maluch musi czuć, że mimo, iż ich związek się skończył, on nadal pozostaje dla mamy i taty najważniejszy na świecie. Trzeba dać sobie i dzieciom czas na pogodzenie się ze stratą. Dopiero potem można zacząć budowę nowej rodziny.
Zszywanie patchworku
Nie jest łatwe. Należy do niego zaangażować każdego członka nowej rodziny. I przygotować się na to, że początkowo może być bardzo ciężko. W pierwszym etapie, gdy patchwork dopiero zaczyna powstawać, pojawiają się duże emocje. Obawa, niepewność, może też żal i niechęć, ale i ciekawość, ekscytacja, zaangażowanie. To okres, w którym mogą zdarzać się nieprzyjemne sytuacje, w którym szuka się kompromisów i poznaje nowe otoczenie. Najciężej jest niestety dzieciom.
Wsparcie rodziców jest kluczowe, aby dziecko mogło dopasować się do nowej rodziny i zaakceptować ją. Nie mogą, w szale nowego związku, pozostawiać pociechy samej sobie. Trzeba bacznie obserwować zachowanie dziecka i jego reakcje, pomagać, tłumaczyć i jak najbardziej ułatwiać mu adaptację. Należy się przy tym zaopatrzyć w cierpliwość, bo ten proces może być długi. I pamiętać, że nic na siłę. Nie można zmuszać dziecka do polubienia nowego partnera czy jego dzieci.
Aby się udało…
Bardzo ważne są relacje między biologicznymi rodzicami dziecka. Maluch nie może tkwić w środku konfliktu i mieć poczucie, że coś jest nie w porządku. Nie może też czuć się jak między młotem a kowadłem i borykać z wyrzutami sumienia za każdym razem, kiedy dobrze bawi się z tatą („tym złym” – często w taki sposób przedstawianym przez matki). Najgorszą rzeczą, jaką można zrobić jest umniejszanie w oczach dziecka drugiego rodzica. Bardzo złym pomysłem jest granie na uczuciach malucha w taki sposób.