Seeding – nasiewanie w czasie cesarskiego cięcia

Powolne przechodzenie przez kanał rodny w czasie porodu naturalnego pozwala dziecku na skolonizowanie się dobroczynną florą bakteryjną matki.

mama i dziecko siedzą na chodniku


Podziel się na


Do tej pory dzieci urodzone drogą cesarskiego cięcia pozbawione były podobnej szansy. Co się zmieniło?

Poród naturalny a cesarka – różnice dla dziecka

Jak się okazuje – poza szybkością wydania dziecka na świat i bolesnością całego „zajścia”, pomiędzy porodem naturalnym a cesarskim cięciem istnieje naprawdę wiele różnic. I większości wcale nie odczuwa mama, ale samo dziecko. Przypomnijmy te najważniejsze:

  • poród naturalny oznacza, że dziecko jest gotowe do przyjścia na świat – odpowiednio rozwinięte i zdolne do życia poza łonem matki;
  • poród naturalny wymaga od dziecka określonej aktywności – poruszania rączkami i nóżkami, obracania się w taki sposób, by zmieścić się w kanale rodnym. Taki czynny udział w porodzie procentuje w przyszłości – dziecko nabywa lepszą odporność, ma więcej energii, jest mniej senne i płaczliwe, bardziej odporne na stres i zainteresowane otoczeniem;
  • przejście przez kanał rodny adaptuje dziecko do nowych warunków – w jego organizmie mają miejsce różnego rodzaju procesy,
  • przygotowujące je do życia poza łonem matki (m.in. płuca przygotowują się do samodzielnego oddychania);
  • przejście główki dziecka przez kanał rodny matki indukuje stymulację sensoryczną mózgu – dochodzi do pobudzenia układów zmysłów do normalnego funkcjonowania;
  • powolne przechodzenie przez kanał rodny pozwala dziecku na skolonizowanie się florą bakteryjną matki.

Jak łatwo się domyślić, dzieci urodzone drogą cesarskiego cięcia są pozbawione powyższych korzyści.

mama i dziecko siedzą na ulicy

Bakterie nie takie straszne

Warto przyjrzeć się nieco bliżej ostatniej z wymienionych zalet naturalnego porodu. O co tak naprawdę chodzi z tymi bakteriami i dlaczego brak kontaktu z nimi w czasie cesarskiego cięcia jest dla dziecka taki niekorzystny? Flora bakteryjna człowieka zaczyna się kształtować dopiero w momencie narodzin, wcześniej jest – mówią obrazowo – jałowa, sterylna. Oznacza to, że przewód pokarmowy noworodka pozbawiony jest bakterii – tych dobrych, które wspierają kondycję organizmu, chronią przed patogenami i budują odporność. W momencie przechodzenia przez kanał rodny matki dziecko najpierw styka się z bakteriami własnej mamy, które zasiedlają jego organizm, a dopiero potem ma kontakt z bakteriami obecnymi w otoczeniu.

Tymczasem okazuje się, że kluczowe jest właśnie to, „kto pierwszy” skolonizuje przewód pokarmowy – bakterie mamy czy środowiska zewnętrznego. Nietrudno zgadnąć, która opcja jest dla dziecka korzystniejsza. Dobroczynne matczyne bakterie działają jak swego rodzaju pierwsze szczepienie. Wspierają też procesy trawienia, wchłaniania pokarmów i wypróżniania, a dodatkowo zmniejszają skłonność do różnego rodzaju infekcji przewodu pokarmowego.

Podsumowując: podróż przez kanał rodny mamy to dla dziecka najlepszy z możliwych początek budowania własnego mikrobiomu.

W poszukiwaniu dobrych bakterii

Dzieci urodzone drogą cesarskiego cięcia stykają się w pierwszej kolejności z bakteriami obecnymi w środowisku szpitalnym. To tylko jedna chwila, moment – mogłoby się wydawać, a jednak te ułamki sekund mają odzwierciedlenie w późniejszym życiu dziecka. Z badań wyraźnie wynika, że mikrobiom dzieci urodzonych naturalnie oraz tych, które przyszły na świat przy pomocy cesarskiego cięcia znacznie się różni, a różnice te są widoczne jeszcze przez dwa lata od narodzin. Co im „zawdzięczamy”? Dzieci urodzone przez CC znacznie częściej cierpią na różnego rodzaju alergie (najczęściej te „domowe”, jak alergia na roztocza kurzu domowego czy sierść zwierząt), astmę oraz zakażenia układu odpornościowego. Ten rodzaj porodu ma też predysponować dziecko do większego ryzyka wystąpienia otyłości oraz cukrzycy typu I. Pozostaje więc pytanie, czy dzieci urodzone przez cesarkę rzeczywiście są skazane na szok bakteryjny, jaki funduje im otoczenie tuż po przyjściu na świat?

Jeszcze do niedawna odpowiedzielibyśmy, że tak. Nauka jednak idzie do przodu w zaskakującym tempie. Jak już zostało wspomniane wcześniej, mikroflora dziecka zaczyna się kształtować dopiero w momencie narodzin, ale organizm matki pracuje na ten moment już dużo wcześniej. Skład mikroflory waginy ciężarnej zmienia się odpowiednio w czasie ciąży, zapewniając malcowi jak najlepsze warunki do rozwoju.

dziecko z tatą

I właśnie ten ważny szczegół wykorzystali naukowcy, opracowując metodę o nazwie seeding. Na czym ma polegać? Godzinę przed planowaną cesarką w pochwie ciężarnej umieszczony zostaje kawałek nasączonej solą fizjologiczną gazy. Tuż przed rozpoczęciem zabiegu lekarz wyjmuje go i wkłada do szczelnie zamkniętego, sterylnego pojemnika. Zaraz po wyjęciu dziecka gazikiem przeciera się twarz: usta, miejsca wokół oczu oraz resztę ciała malca. W ten sposób malec zostaje niejako „nasiany” matczynymi bakteriami, których pozbawiony został w czasie samego porodu.

Metoda ta funkcjonuje już w Stanach Zjednoczonych, jednak stosunkowo niedługo – trudno na razie mówić o tym, czy bakterie podarowane dziecku w taki alternatywny sposób działają dokładnie tak samo, jak te, które otoczyłyby go samodzielnie w czasie porodu.

Badanie przeprowadzone na próbce 18-tu kobiet dowodzi, że tak. Spośród ciężarnych biorących udział w eksperymencie siedem rodziło naturalnie, jedenaście za sprawą CC. Cztery z nich zgodziły się na umieszczenie w pochwie wspomnianej gazy i zastosowanie metody nasiewania. Następnie, w przeciągu 30-tu dni naukowcy pobrali ponad 1500 próbek z różnych części ciała wszystkich matek i dzieci: dzieci, które zostały przetarte gazą nasączoną wydzieliną matki, posiadały mikrobiom bardzo zbliżony do dzieci urodzonych naturalnie (wyniki badania opublikowane zostały w czasopiśmie „Nature Medicine”).

W razie zainteresowania metodą nasiewania warto zapytać swojego lekarza prowadzącego o jej zasadność oraz możliwość skorzystania z niej także w naszym kraju.