Przedstawiamy kilka interesujących oraz – podkreślmy – nieaktualnych już zaleceń dla ciężarnych i młodych matek sprzed kilkudziesięciu lat.
Dawne rady na czas ciąży
Jedz za dwoje
Jedna z najczęściej powtarzanych rad dla kobiet ciężarnych, którą usłyszeć można i dzisiaj. Gdy tylko bliscy czy znajomi dowiadywali się o ciąży, zaczynali przekonywać przyszłą matkę, że od tej pory powinna przyjmować podwójną porcję posiłków czy wręcz sami zwiększali objętość serwowanych jej dań. Dzisiaj już wiemy, że w ciąży wcale nie należy jeść za dwoje, ale raczej „dla dwojga”, a więc podwójnie dbać o jakość, nie zaś o ilość przyjmowanych kalorii.
Alkohol od czasu do czasu – nie zaszkodzi
Mimo, że dawne czasy kojarzą nam się z większymi restrykcjami, w tej kwestii panował raczej – skrajny liberalizm. Wprawdzie odradzano ciężarnym spożywanie tzw. mocnych alkoholi (wódek, koniaków itp.), ale na niskoprocentowe napoje (wino, piwo) spoglądano raczej z przymrużeniem oka. Dzisiaj wiemy już, że w ciąży należy zupełnie powstrzymać się od picia alkoholu – bez względu na liczbę zawartych w nim procentów. W tej kwestii nie istnieje bowiem dawka bezpieczna dla ciężarnych, a zwłaszcza – dla ich dzieci.
Nie podróżuj
W kontekście powyższego dziwi więc fakt, że aż tak radykalnie odnoszono się do kwestii podróży – jeśli nie były one konieczne, zalecano ciężarnym pozostawać w miejscu zamieszkania przez cały okres ciąży. Powodem tego miały być ewentualne urazy psychiczne i fizyczne, powodujące zaburzenia w krążeniu łożyskowym, prowadzące do skurczów macicy, przedwczesnego porodu czy odklejenia się łożyska.
Dzisiaj wiemy, że podróże nie są zakazane w żadnym trymestrze ciąży, choć najbardziej optymalnym czasem jest trymestr drugi. Przed wyjazdem przyszła mama powinna się jedynie skonsultować ze swoim lekarzem prowadzącym, który potwierdzi bezpieczeństwo podróży oraz udzieli niezbędnych wskazówek. Więcej na temat bezpieczeństwa podróży w poszczególne regiony przeczytacie tutaj.
Nie biegaj
Jeszcze do niedawna sądzono, że ciężarna w żadnym wypadku nie może biegać, nie mówiąc już o regularnym uprawianiu tej dyscypliny sportowej. Dzisiaj jedynym warunkiem kontynuowania treningów jest konsultacja z ginekologiem, ponieważ każda ciąża jest inna i przebiega w inny sposób.
Ogólnie uważa się, że jeśli organizm ciężarnej jest zahartowany i przygotowany na wysiłek związany z joggingiem, można biegać codziennie na dystansie poniżej 3 km aż do zakończenia drugiego trymestru. O tym, jakie sporty są zabronione w czasie ciąży przeczytacie tutaj.
Nie współżyj
Na szczęście i to zalecenie odeszło już do sfery mitów. Jeśli lekarz prowadzący wyraźnie nie zabrania współżycia nie istnieje konieczność, by odkładać tę ważną sferę życia na 9 długich miesięcy. Oczywiście nie wszystkie pozycje będą teraz bezpieczne i wygodne, ale z pewnością każda para znajdzie coś dla siebie. Trzeba jedynie uważać, by piersi i brzuch nie były narażone na ucisk oraz unikać zbyt głębokiej penetracji.
Najbezpieczniejsze pozycje to te, w których kobieta siada na udach mężczyzny przodem do niego lub te, w których mężczyzna kładzie się na plecach, a kobieta siada na nim. W trzecim trymestrze szczególnie niezalecane są ułożenia, w których mama znajduje się na plecach – rosnąca macica może utrudniać prawidłowy przepływ krwi. Polecaną w tym okresie pozycją jest natomiast ta, w której kobieta leży na boku, a mężczyzna obejmuje ją od tyłu.
Hartuj brodawki
Jeszcze jakiś czas temu radzono kobietom, by podczas porannej toalety myły piersi i brodawki chłodną wodą z mydłem, następnie intensywnie osuszały je szorstkim ręcznikiem, a potem przecierały rozcieńczonym spirytusem. Zabiegi te radzono powtarzać nawet 3-4 razy dziennie, co miało prowadzić do zahartowania brodawek, a dzięki temu zapobiec ich pękaniu podczas karmienia.
Dzisiaj wiemy już, że z piersiami w ciąży warto się jednak obchodzić bardziej delikatnie – powyższe praktyki sprzyjają bowiem pękaniu brodawek . Jako, że na otoczce brodawki zlokalizowane są ujścia gruczołów Montgomery’ego, odpowiadające za wytwarzanie substancji natłuszczającej brodawkę, hartowanie zwyczajnie tę barierę ochronną usuwa. Podrażniony wskutek tego naskórek jest jeszcze bardziej podatny na urazy mechaniczne podczas ssania.
Nie farbuj włosów
Nie udowodniono naukowo, jakoby farbowanie włosów przez matkę miało wpływ na rozwój jej dziecka. Wprawdzie farba i substancje w niej zawarte wnikają do włosów, ale nie przenikają przez skórę, więc nie zaszkodzą maluszkowi.
Oczywiście zaleca się dla bezpieczeństwa stosować farby możliwie naturalne i niezawierające amoniaku, a jeśli środek zawiera tę substancję – postarać się jej nie wdychać. Jedynym przeciwwskazaniem do farbowania może być co najwyżej ryzyko, że efekt będzie się nieco różnił od zamierzonego – na skutek działania hormonów ciążowych. Z drugiej jednak strony, przecież wszystkie lubimy niespodzianki, prawda?
Nie maluj paznokci
I w tym wypadku zalecenie można już włożyć między bajki – malowanie paznokci nie wpływa w żaden sposób na dziecko. Płytka paznokciowa jest na tyle szczelna, że emalia nie jest w stanie przedostać się do krwiobiegu, a co za tym idzie – do ciała dziecka. Zaleca się jedynie, by zmyć lakier do porodu – w momencie, gdy ciśnienie nie jest prawidłowe, skóra pod paznokciami sinieje. To cenna wskazówka dla lekarza.
Dawne rady na czas po porodzie
Gdy brakuje mleka – napij się piwa
Pomysł na wspieranie produkcji mleka piciem ciemnego piwa nadal cieszy się popularnością w niektórych regionach Polski. Tymczasem warto wiedzieć, że alkohol wykazuje działanie wręcz przeciwne do wspomnianego – zaburza proces laktacji, a więc powoduje, że w piersiach powstaje jeszcze mniej pokarmu.
To prawda, że w piwie znajduje się dużo węglowodanów, które to być może są powodem całego tego zamieszania, ale warto zauważyć, że dostarczane do organizmu wraz z alkoholem nie są w stanie spełniać oczekiwanej od nich roli. Ten bowiem blokuje im możliwość pobudzania laktacji. Co więcej – mleko w wyniku działania alkoholu zmienia smak i zapach, co może nie spodobać się samemu maluszkowi…
Dezynfekuj piersi przed karmieniem
Jeszcze jakiś czas temu radzono kobietom, by zarówno przed, jak i po każdym karmieniu dokładnie umyć piersi wodą z dodatkiem mydła, a następnie wysuszyć, zaś po zakończeniu karmienia natrzeć niewielką ilością kremu lanolinowego.
Dzisiaj zalecenie to jest już nieaktualne z uwagi na wspomniane wyżej ujścia gruczołów Montgomery’ego, które znajdują się na otoczce brodawki. Są one odpowiedzialne za wytwarzanie substancji natłuszczającej brodawkę i jej otoczkę, a szorowanie piersi zwyczajnie usuwa tę cenną barierę ochronną. Podrażniony i przesuszony wskutek takich zabiegów naskórek jest więc zdecydowanie bardziej podatny na infekcje i urazy. W miejsce tego zaleca się delikatne przemywanie brodawek wodą bez dodatku środków namydlających, a zamiast ich smarowania kremami – nacieranie własnym mlekiem, które uchodzi za „środek” bakteriobójczy i posiadający właściwości regeneracyjne.
Sztuczne lepsze od prawdziwego
Mowa oczywiście o mleku. Jeszcze w latach 80. uważano, że to naturalne nie jest tak zdrowe i wartościowe, jak to w proszku. Nie dość, że miało być pełne wartości odżywczych, to jeszcze znacznie bardziej treściwe. Co ciekawe, o różnorodność „treści” trafiającej do małych żołądków zaczynano dbać zaskakująco wcześnie. Dla wieku matek niczym dziwnym nie było pojenie kilkutygodniowych maluszków wodą i sokami owocowymi, kaszkę chętnie podawano już w szóstym tygodniu życia, zaś pełnotłuste krowie mleko, jajka czy miód serwowano nawet – półrocznym maluszkom.
Dzisiaj wiemy już, że małe porcje glutenu (np. kaszka) możemy podawać dziecku dopiero od 5. miesiąca życia, podobnie jak sok owocowy, jajko od 6. miesiąca, zaś krowie mleko dopiero w 2. roku życia (jeśli chcemy włączyć je wcześniej – pod koniec 1 roku możemy je podać jako składnik innego posiłku, np. budyniu). Z miodem również należy się wstrzymać do skończenia przez malca 1. roku życia. Więcej na temat zaleceń co do wprowadzania poszczególnych elementów do diety dziecka przeczytacie tutaj.
Karm maksymalnie 5-6 razy na dobę
Dzisiaj wiemy, że zalecenie to nijak ma się do rzeczywistości. Zwolennicy karmienia na żądanie twierdzą, że maluszek sam daje znać o tym, że jest głodny, a sygnałów przez niego wysyłanych absolutnie nie należy lekceważyć (czasami oznacza to karmienie nawet co godzinę!)
Jednak nawet przeciwnicy tej szkoły nie ograniczają posiłków maluszka jedynie do 6-ciu na dobę! Specjaliści twierdzą, że do skończenia przez dziecko trzeciego miesiąca życia należy karmić je co trzy godziny, a dopiero z czasem wydłużyć przerwy między karmieniami do 4 godzin.
Na bolące dziąsła – wódka!
Kiedy maluszek zaczynał ząbkować, nasze babcie radziły – znieczulać go alkoholem. Pomysł na nacieranie dziąseł ząbkujących dzieci whisky i rumem zyskiwał szczególną popularność w latach 60. ubiegłego wieku – miał nie tylko uśmierzać ból, ale i łagodzić stany zapalne.
Alkohol radzono podawać także w innych sytuacjach, np. wtedy, kiedy dziecko było marudne i płaczliwe. Miał działać na malca uspokajająco i pomagać mu w zasypianiu. Na to może i pomagał, ale szkód, jakie czynił przy okazji nie warto chyba nawet wymieniać…
Na gorączkę – aspiryna i alkohol
Alkohol okazywał się środkiem – jeśli nie na wszystkie – to na większość dziecięcych bolączek. Radzono np. nacierać nim skórę gorączkującym maluchom, którym wcześniej – aplikowano aspirynę. Alkohol wychładzał ciało, co z kolei przyspieszyć miało spadek temperatury. Na szczęście dziś już wiemy, że z uwagi na to, iż alkohol paruje – wskutek czego dziecko się trzęsie, cały proceder generuje jeszcze więcej ciepła.
Podawanie dzieciom aspiryny jest zaś zabronione aż do ukończenia przez nie 12 roku życia – w przeciwnym razie narażamy je na wystąpienie groźnego syndromu Reye’a (choroba, która powoduje patologiczne zmiany w wielu narządach, głównie w mózgu i w wątrobie).
Nie kąp dziecka dopóki nie odpadnie kikut pępowiny
Kikut to pozostałość po pępowinie, która z czasem zasycha, twardnieje, zmienia kolor, aż ostatecznie samoczynnie odpada. Tyle, że na tę chwilę trzeba czasami poczekać nawet dwa albo trzy tygodnie (choć zazwyczaj ma to miejsce wcześniej). Czy naprawdę warto przez tak długi okres trzymać maleństwo z daleka od wody? Wody, która jest dla niego jak na razie jedynym znanym i oswojonym środowiskiem – wszak przez dziewięć długich miesięcy rozwijało się w wodach płodowych!
By chronić kikut pępowiny wystarczy nalać do wanienki mniejszą ilość wody i postarać się go nie zamaczać, ale przemyć delikatnie jego okolice letnią wodą z mydłem. Także w sytuacji, kiedy kikut się zamoczy nie ma powodów do paniki – należy go delikatnie osuszyć jałowym gazikiem albo ręcznikiem papierowym i pozostawić przez chwilę na powietrzu.
Nie kąp dziecka, gdy jest chore
Pytanie, w jaki sposób zaszkodzi mu woda? Jeśli dziecko jest przeziębione należy co najwyżej zadbać o prawidłową temperaturę otoczenia i wody oraz nie narażać dziecka na jej nagłe zmiany (np. w czasie przenoszenia do innego pokoju) – ale czy nie robimy tego także wtedy, kiedy ze zdrowiem maluszka wszystko jest w porządku? Także gorączkujący maluch może zostać wykąpany – co więcej, taka kąpiel jest uznawana za skuteczny sposób obniżania temperatury (o ile woda ma temperaturę niższą o 2 stopnie od temperatury ciała). Kąpiel nie jest wskazana jedynie w przypadku dziecka mocno osłabionego chorobą.
Gdy na skórze maluszka pojawi się jakaś krostka, przetrzyj ją spirytusem salicylowym
Skóra dziecka rozwija się niemalże do trzeciego roku życia, a to oznacza, że w momencie przyjścia na świat nie stanowi jeszcze kompletnej bariery ochronnej – jest cieniutka, podatna na urazy i podrażnienia, a do tego szybko się wysusza. Tymczasem, wspomniany spirytus jeszcze mocniej wysusza delikatną skórę, która w kontakcie z nim staje się mocno zaczerwieniona i jeszcze bardziej podrażniona.
Co więcej, pocierając krostkę można doprowadzić nawet do stanu zapalnego. W momencie zauważenia krostkowej zmiany na skórze maluszka wystarczy przemyć ją przegotowaną wodą, a potem dokładnie osuszyć. Jeśli krostek jest więcej bądź są obrzmiałe, a skora wokół nich zaczerwieniona, najrozsądniejszym wyjściem jest konsultacja z pediatrą.
Do spania – tylko na brzuszku
Podobno taka pozycja miała chronić malca przez uduszeniem się, wymiotami czy też ulewaniem. Dzisiaj Amerykańska Akademia Pediatrów jasno przeczy temu stanowisku – noworodek powinien spać na plecach. Według badań spanie na brzuchu zwiększa znacznie ryzyko nagłej śmierci łóżeczkowej -oddech dziecka w czasie snu nie powinien być bowiem niczym blokowany, a pozycja na brzuchu powoduje trudności z oddychaniem (malec leżąc, ugniata sobie przeponę).
Dziecko powinno się układać na płaskim materacu oraz bez użycia poduszki co najmniej do 6 miesiąca życia. Warto też zadbać o to, by główka maluszka była odchylona na bok, co zabezpiecza go przed zachłyśnięciem się w przypadku ulewania.
I co wy na to – spotkałyście się może z podobnymi radami? A może serwowano wam jeszcze inne, wątpliwego bezpieczeństwa zalecenia? Czekamy na komentarze!